Radio SzczecinRadio Szczecin » Polska i świat
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz

Tragedia wydarzyła się nad ranem, w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad, u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia, przy szalejącym wietrze. Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin/Archiwum]
Tragedia wydarzyła się nad ranem, w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad, u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia, przy szalejącym wietrze. Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin/Archiwum]
30 lat temu doszło do jednej z największych katastrof w dziejach polskiej żeglugi handlowej. 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim zatonął prom Jan Heweliusz.
Tragedia wydarzyła się nad ranem, w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad, u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia, przy szalejącym wietrze. Zginęło 55 osób, w tym 20 marynarzy i 35 pasażerów - wszyscy, którzy byli na pokładzie. Niemieckie i duńskie służby ratownicze uratowały 9 członków załogi. Nie odnaleziono ciał kilku osób. Kapitan Andrzej Ułasiewicz, pierwszy oficer Roger Janicki i trzeci oficer Janusz Lewandowski do końca pozostali na mostku kapitańskim.

Co było przyczyną zatonięcia?

Jednostka sprawiała kłopoty od samego początku. W sumie zanotowano 28 wypadków z jej udziałem. Prom przechylał się na pełnym morzu i dwa razy przewrócił się w porcie z powodu źle zaprojektowanego systemu balastowego. W 1986 roku wybuchł na nim pożar. Spalony pokład zastał zalany betonem, co było nielegalne i jeszcze pogorszyło stateczność Heweliusza. Przyczyny zatonięcia jednostki badały trzy Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza. Po 6 latach zapadło orzeczenie, w którym zawarto sformułowanie, że Jan Heweliusz nie był zdatny do żeglugi. Odpowiedzialnością obarczono jednocześnie: armatora, Polski Rejestr Statków, administrację morską, a także załogę, w tym kapitana promu, który zginął w katastrofie. Zarzucono mu między innymi wydanie zgody na rejs przy niesprawnej furcie rufowej, czyli klapie zamykającej pokład samochodowo-kolejowy, a także nieodpowiedni wybór trasy rejsu oraz zbyt późną decyzję o podejściu bliżej lądu, by osłonić jednostkę przed silnym wiatrem.

ETPCz: Procesy nie były rzetelne

Orzeczenie wzbudziło kontrowersje, zwłaszcza że kapitan i oficerowie, którzy zginęli w katastrofie, nie mogli się bronić. Wdowy po marynarzach zaskarżyły werdykt do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W 2005 roku Trybunał orzekł, że procesy nie były rzetelne, polskim sądom zarzucił brak bezstronności i pominięcie ważnych dowodów. Stąd pojawiające się wciąż opinie, że przyczyny katastrofy należałoby zbadać od nowa.

O tragedii powstaje serial Netflixa

Niewyjaśnionym wątkom tragedii oraz kontrowersjom wokół akcji ratunkowej w 2020 roku poświęcony został pierwszy odcinek serii dokumentalnej "Największe polskie katastrofy" Discovery Channel, w którym przedstawiono nową rekonstrukcję wydarzeń. Teraz o tragedii powstaje serial Netflixa, w który zaangażowani są twórcy serialu "Wielka woda" o wrocławskiej powodzi z 1997 roku.
O godz. 4.35 kapitan przekazał informację, że jednostka ma 30-stopniowy przechył i ogłoszono alarm szalupowy. Po krótkiej wymianie korespondencji z bliźniaczym Kopernikiem, o godzinie 4.37, w eter popłynęło z Heweliusza wołanie o pomoc.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty