Śledczy nie wykluczają w sprawie pożaru kamienicy w Poznaniu żadnych przyczyn - informuje prokuratura.
Mieszkańcy zastanawiają się, czy ogień nie pojawił się w skupie akumulatorów, działającym na parterze. Śledczy nie chcą na razie odnosić się do tej teorii.
Prokuratura informuje, że w sprawie na razie wiadomo za mało, by stawiać jakiekolwiek hipotezy. Śledczy przesłuchują świadków i czekają na kluczową w sprawie opinię biegłego pożarnictwa.
- Określi miejsce źródła ognia. To jest wiążące i determinuje nasze dalsze działania - mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak.
Media cytują mężczyznę, który miał pracować w skupie akumulatorów. Twierdzi, że wcześniej dochodziło już do samozapłonu, ale szybko je gaszono. Mieszkańcy kamienicy, którzy stracili dach nad głową mówią, że skup akumulatorów nigdy nie budził ich podejrzeń.
- Nie wiedzieliśmy, że one są przechowywane w piwnicy. Widzieliśmy tylko, że coś wybuchło, bo wybuchło przy nas - mówi pani Weronika.
Prokuratura informuje, że na razie nie ma w sprawie żadnych podejrzanych.
Prokuratura informuje, że w sprawie na razie wiadomo za mało, by stawiać jakiekolwiek hipotezy. Śledczy przesłuchują świadków i czekają na kluczową w sprawie opinię biegłego pożarnictwa.
- Określi miejsce źródła ognia. To jest wiążące i determinuje nasze dalsze działania - mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak.
Media cytują mężczyznę, który miał pracować w skupie akumulatorów. Twierdzi, że wcześniej dochodziło już do samozapłonu, ale szybko je gaszono. Mieszkańcy kamienicy, którzy stracili dach nad głową mówią, że skup akumulatorów nigdy nie budził ich podejrzeń.
- Nie wiedzieliśmy, że one są przechowywane w piwnicy. Widzieliśmy tylko, że coś wybuchło, bo wybuchło przy nas - mówi pani Weronika.
Prokuratura informuje, że na razie nie ma w sprawie żadnych podejrzanych.