Władze miasta wprowadziły zakaz organizowania tak zwanych „pub crawls”, czyli nocnych wędrówek z przewodnikiem od baru do baru. Część mieszkańców jest jednak sceptyczna i uważa, że nowe przepisy nie ograniczą pijaństwa na ulicach.
„Codziennie wielkie grupy pijanych, którzy się drą. Uważają, że są w skansenie, a nie w miejscu, gdzie mieszkają normalni prażanie” - opisuje sytuację w zabytkowym centrum Mariusz Surosz, przewodnik i autor książek o Czechach.
Chcąc przeciwdziałać pogarszającej się reputacji miasta, władze Pragi zakazały przewodnikom oprowadzania wycieczek w godzinach ciszy nocnej. W ten sposób mają zniknąć zorganizowane nocne wędrówki po lokalach, odpowiadające zdaniem miejskich radnych za zakłócanie spokoju mieszkańców i zanieczyszczanie przestrzeni publicznej.
Krytycy rozwiązania twierdzą jednak, że uciążliwe są przede wszystkim niezorganizowane grupy pijanych turystów. Zakaz pub crawlingu jest według sceptyków próbą przykrycia innych problemów, jak niewystarczająca liczba patroli straży miejskiej.
To zdanie podziela Mariusz Surosz. Nowe przepisy nie będą według niego egzekwowane, podobnie jak wprowadzony przed dwoma laty zakaz picia alkoholu w wielu miejscach publicznych. „Jest więcej przepisów, które nie są respektowane. Mamy zakaz jazdy hulajnogami po chodnikach. Zakaz wchodzenia na rzeźby na Moście Karola. I co z tego?” - pyta retorycznie.
„Turysta został rozwydrzony przez miasto, pozwala mu się niemal na wszystko. Dlatego omijam Stare Miasto w soboty po południu, bo wtedy panuje tam atmosfera, którą określam jednym słowem - rzeźnia” - dodaje Mariusz Surosz w rozmowie z Polskim Radiem.
W ubiegłym roku stolicę Czech odwiedziło prawie siedem i pół miliona turystów. Praga regularnie prowadzi kampanie informacyjne, które mają łagodzić skutki overturyzmu, czyli nadmiernego i uciążliwego dla mieszkańców ruchu turystycznego.
Chcąc przeciwdziałać pogarszającej się reputacji miasta, władze Pragi zakazały przewodnikom oprowadzania wycieczek w godzinach ciszy nocnej. W ten sposób mają zniknąć zorganizowane nocne wędrówki po lokalach, odpowiadające zdaniem miejskich radnych za zakłócanie spokoju mieszkańców i zanieczyszczanie przestrzeni publicznej.
Krytycy rozwiązania twierdzą jednak, że uciążliwe są przede wszystkim niezorganizowane grupy pijanych turystów. Zakaz pub crawlingu jest według sceptyków próbą przykrycia innych problemów, jak niewystarczająca liczba patroli straży miejskiej.
To zdanie podziela Mariusz Surosz. Nowe przepisy nie będą według niego egzekwowane, podobnie jak wprowadzony przed dwoma laty zakaz picia alkoholu w wielu miejscach publicznych. „Jest więcej przepisów, które nie są respektowane. Mamy zakaz jazdy hulajnogami po chodnikach. Zakaz wchodzenia na rzeźby na Moście Karola. I co z tego?” - pyta retorycznie.
„Turysta został rozwydrzony przez miasto, pozwala mu się niemal na wszystko. Dlatego omijam Stare Miasto w soboty po południu, bo wtedy panuje tam atmosfera, którą określam jednym słowem - rzeźnia” - dodaje Mariusz Surosz w rozmowie z Polskim Radiem.
W ubiegłym roku stolicę Czech odwiedziło prawie siedem i pół miliona turystów. Praga regularnie prowadzi kampanie informacyjne, które mają łagodzić skutki overturyzmu, czyli nadmiernego i uciążliwego dla mieszkańców ruchu turystycznego.