Gruzini demonstrujący w Tbilisi pokazują światu fotografie pobitych dziennikarzy i opozycjonistów. W stolicy Gruzji trwa dwunasty protest antyrządowy. Ludzie żądają wznowienia negocjacji z Unią Europejską, dymisji rządu i nowych wyborów.
W niedzielę przed budynkiem parlamentu stanęła konstrukcja w kształcie świątecznej choinki. Demonstrujący zamiast bombek powiesili fotografie pobitych dziennikarzy i opozycjonistów. W poniedziałek rano służby miejskie zdjęły fotografie i powiesiły bombki. Wieczorem przyszli demonstranci i ponownie na gałązkach świątecznego drzewka wiszą fotografie ofiar policyjnych ataków na napaści prowokatorów.
"Nasz naród wychodzi na ulice, bo chce sam o sobie decydować. Nie chcemy, żeby za nas decydowała Rosja, która jest wrogiem. Rosja, to nasz wróg" - mówili starsi uczestnicy demonstracji i podziękowali młodzieży, że wzięła na siebie ciężar organizacji protestu. Od początku protestów w obronie eurointegracji większość demonstrantów to studenci i uczniowie.
Jak powiedzieli wysłannikowi Polskiego Radia Gruzini, "trwa rewolucja fajerwerków". Tysiące ludzi w całej Gruzji żąda wznowienia negocjacji z Unią Europejską, dymisji rządu i rozpisania wyborów parlamentarnych.
"Walczymy bez karabinów. Mieliśmy rewolucję róż, a teraz młodzież robi rewolucję fajerwerków" - mówili uczestnicy demonstracji.
Podkreślali, że nie chcą wpaść w strefę wpływu Rosji i domagają się kontynuowania proeuropejskiego kursu. Młodzież, która licznie przybyła na aleję Rustawelego, wznosi nad głowami fotografie pobitych dziennikarzy i opozycjonistów. Żądają, aby władze zaprzestały represji.
Gruzińska opozycja zorganizowała w Tbilisi wiec przed gmachem służby śledczej. Uczestnicy demonstracji żądali jak najszybszego ustalenia sprawców bandyckich napadów na dziennikarzy i polityków. W Gruzji od 12 dni trwają antyrządowe protesty, które wybuchły po tym, jak rząd zawiesił negocjacje z Unią Europejską.
W nocy z soboty na niedzielę na demonstrantów i dziennikarzy napadali zamaskowani prowokatorzy. Pobito między innymi reporterkę i operatora telewizji Pirveli. Oboje są w szpitalu.
Demonstrujący Gruzini żądali zatrzymania i ukarania winnych.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski