W roku szkolnym 2025 r. edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym - poinformowała w czwartek ministra edukacji Barbara Nowacka. Będzie ewaluacja przedmiotu; szkoła potrzebuje spokoju, a co będzie później, będziemy decydować z nauczycielami - dodała.
Zapowiedzi wprowadzenia nowego przedmiotu, poruszającego także kwestie zdrowia seksualnego, wywołały wiele kontrowersji, a także protesty.
W czwartek w RMF FM ministra edukacji zaznaczyła, że podstawa programowa nowego przedmiotu to "bardzo dobry, mądry, potrzebny program (...), który został zniszczony przez politykę o tyle, że wywołał wielkie, niepotrzebne zamieszanie".
Nowacka podkreśliła, że musi ochronić szkołę przed awanturą polityczną. "Widząc te napięcia (...) w 2025 r. edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym" - poinformowała.
Kolejnym krokiem ma być ewaluacja przedmiotu. "Po zakończeniu 2025 r. bardzo poważnie porozmawiamy z nauczycielami jak ten program się sprawdza. Będzie ewaluacja i ona nam da decyzję, w jakim kierunku zmierzamy (...). Zapytamy nauczycieli, rodziców, uczniów i nie będziemy pytać polityków" - podkreśliła szefowa MEN.
Zdaniem Nowackiej, przeciwnicy edukacji zdrowotnej "zrobili wielką szkodę dzieciom i młodzieży protestując przeciwko rzeczom, których nie znali i nie rozumieli, bo to oni działają dzisiaj na rzecz wystawiania dzieci na przemoc seksualną, utratę zdrowia psychicznego, niewiedzę i nieświadomość".
Na pytanie, czy "nie było tu polityki", Nowacka odparła: "Polityka weszła w momencie, kiedy pojawiły się protesty, które były protestami niestety pozbawionymi racjonalności". "Zakładaliśmy, że politycy potrafią stanąć po stronie młodzieży, a nie po stronie swoich obsesji" - dodała szefowa MEN.
Zwróciła uwagę, że młodzi ludzie interesują się swoim zdrowiem, zmianami w swoim ciele. "Dziecko, które nie dowie się od nauczyciela, do którego ma zaufanie, jak się chronić przed złym dotykiem, jak zmienia się jego ciało - nie każdy rodzic ma kompetencje - będzie szukało informacji gdzie indziej" - zauważyła. Oceniła, że "ci, którzy urządzili tę bezmyślną kampanię, będą odpowiadali też za to, w jaki sposób dzieci będą narażone na zły dotyk, na kryzys zdrowia psychicznego, na cyberuzależnienia".
Jednocześnie szefowa MEN przyznała, że "musi szanować otoczenie" wokół niej. Jak mówiła, po długich rozmowach z premierem Donaldem Tuskiem, z prezydentem Warszawy, kandydatem na prezydenta (PO) Rafałem Trzaskowskim "podjęliśmy decyzję, że zrobimy to przedmiotem nieobowiązkowym". "Szkoła nie potrzebuje napięć, szkoła potrzebuje spokoju, a co będzie później, będziemy decydować wspólnie z nauczycielami" - dodała.
Zapytana, czy katecheci też będą mogli uczyć edukacji zdrowotnej, odparła: "Oczywiście, każdy kto będzie miał odpowiednie kwalifikacje do uczenia tego przedmiotu". Wskazała, że obecnie są to nauczyciele WDŻ, biologii, WF-u, ale także psycholodzy. "W ciągu najbliższych dni wyjdzie rozporządzenie, które będzie wprowadzało przedmiot" - dodała.
Ministra edukacji w czwartek na konferencji prasowej dopytywana była o powody swojej decyzji.
"Szkoła potrzebuje spokoju. Moim zadaniem jako ministry edukacji jest zadbanie o spokój w szkole, o to, żeby nauczyciele prowadzili zajęcia w warunkach komfortowych, spokojnych, żeby przedmiot, który wchodzi do szkół, był przedmiotem dobrze rozumianym przez całe społeczeństwo" - powiedziała Nowacka. Dodała, że żyjemy w takich czasach, gdy każdy czuje się upoważniony do mówienia o rzeczach, o których nie ma pojęcia. "Nie potrzebujemy wojny o zdrowie" - zaznaczyła. "Żeby przedmiot został dobrze przyjęty, żeby rodzice chcieli na niego posyłać dzieci, nie mogę pozwolić na to, by radykałowie zakłócali lekcje, a do tego to zmierzało" - powiedziała.
Szefowa MEN pytana była także o to, czy zmiana statusu przedmiotu z obowiązkowego na nieobowiązkowy jest powiązana z kampanią wyborczą i spadającym poparciem dla Rafała Trzaskowskiego. "Dyskusje wokół tego, w jaki sposób będzie wprowadzany ten przedmiot trwały od wielu miesięcy, wielu tygodni. Obserwowaliśmy pewną dynamikę społeczną, ale też konsultowaliśmy bardzo szeroko. To, co miało wpływ na moją decyzję (...) to przede wszystkim rozmowa z nauczycielkami i nauczycielami, którzy realnie chcą dobrze się przygotować do prowadzenia przedmiotu" - odpowiedziała.
Ministra edukacji zapowiedziała, że w przyszłym tygodniu ma zamiar podpisać nowelizację rozporządzenia w sprawie podstawy programowej dotyczącą edukacji zdrowotnej.
Na początku grudnia na placu Zamkowym w Warszawie odbył się protest pod hasłem: "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji". Edukację zdrowotną za niezgodną z konstytucją uznała Konferencja Episkopatu Polski. Biskupi, powołując się na art. 48. i 53. Konstytucji RP, zaznaczyli, że "wychowanie seksualne zgodnie z konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa".
Z kolei kierownictwo MEN wielokrotnie podkreślało, że przedmiot będzie holistyczny, łącząc elementy nauk: o zdrowiu, medycznych, społecznych, humanistycznych, przyrodniczych i ścisłych, dotyczy zdrowia w wymiarze fizycznym, psychicznym, seksualnym, społecznym i środowiskowym na wszystkich etapach życia. Podkreślało też, że przedmiot edukacja zdrowotna jest oczekiwany przez wiele środowisk, w tym przez rodziców.
Za tym, by edukacja zdrowotna była przedmiotem obowiązkowym, opowiedziało się m.in. Porozumienie Rezydentów OZZL. Pod listem otwartym w obronie programu edukacji zdrowotnej na początku grudnia podpisały 23 osoby, m.in. pedagog dr hab. Błażej Kmieciak (były przewodniczący państwowej komisji ds. pedofilii), psycholog, psychoterapeuta dr hab. Jan Chodkiewicz, psychiatra, specjalista zdrowia publicznego dr hab. n. med. Krzysztof Krajewski-Siuda, prawnik dr hab. Jacek Potulski, pedagog dr hab. Jacek Pyżalski.
Edukacja zdrowotna ma być realizowana w klasach IV–VIII szkoły podstawowej oraz klasach I–III branżowej szkoły I stopnia, a także w klasach I–III liceum ogólnokształcącego i klasach I–III technikum.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski