W środę Sąd Najwyższy Zjednoczonych Emiratów Arabskich zajmie się sprawą ekstradycji do Polski Sebastiana M. - podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 pod Piotrkowem Trybunalskim. W zdarzeniu zginęła trzyosobowa rodzina. Chociaż sąd apelacyjny uznał prawną dopuszczalność ekstradycji podejrzanego, to obrońca mężczyzny złożył zażalenie na tę decyzję i sprawę musi rozpoznać sąd wyższej instancji.
Jeśli Sąd Najwyższy uzna, że ekstradycja Polaka do ojczyzny jest niedopuszczalna, to wtedy rząd Zjednoczonych Emiratów będzie miał związane ręce i Sebastian M. pozostanie poza zasięgiem polskich organów ścigania. W przypadku zgody sądu na ekstradycję, dalszy los podejrzanego znajdzie się w rękach tamtejszego ministra sprawiedliwości, mówi rzeczniczka prokuratora generalnego Anna Adamiak.
- Będzie mógł wydać decyzję o ekstradycji, ale również będzie mógł tej ekstradycji odmówić. To jest już decyzja na poziomie organu państwa, czyli można powiedzieć, że jest to decyzja polityczna - mówi Adamiak.
Sąd Najwyższy może też przekazać sprawę do ponownego rozpoznania, co znacznie wydłuży wszystkie procedury. Sebastian M. opuścił areszt w Emiratach, ale dostał zakaz opuszczania kraju i stracił paszport. Samochód, którym łódzki biznesmen staranował trzyosobową rodzinę, jechał z prędkością nawet 250 km na godzinę. Mężczyźnie za spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi do ośmiu lat więzienia, ale prokuratura może jeszcze zaostrzyć zarzuty.
Edycja tekstu: Kamila Kozioł
- Będzie mógł wydać decyzję o ekstradycji, ale również będzie mógł tej ekstradycji odmówić. To jest już decyzja na poziomie organu państwa, czyli można powiedzieć, że jest to decyzja polityczna - mówi Adamiak.
Sąd Najwyższy może też przekazać sprawę do ponownego rozpoznania, co znacznie wydłuży wszystkie procedury. Sebastian M. opuścił areszt w Emiratach, ale dostał zakaz opuszczania kraju i stracił paszport. Samochód, którym łódzki biznesmen staranował trzyosobową rodzinę, jechał z prędkością nawet 250 km na godzinę. Mężczyźnie za spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi do ośmiu lat więzienia, ale prokuratura może jeszcze zaostrzyć zarzuty.
Edycja tekstu: Kamila Kozioł