Mężczyzna, który dokonał samopodpalenia przed Kancelarią Premiera, ma poparzone 50 procent powierzchni ciała. Stan 49-letniego warszawianina jest ciężki. Został odwieziony do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ulicy Szaserów.
Policja przeszukuje teren i zabezpiecza ślady. Przesłuchiwani są także świadkowie. Funkcjonariusze odnaleźli w krzakach butelki po rozpuszczalniku.
Przy mężczyźnie znaleziono kopertę. Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz powiedział, że był w niej list, który został przekazany do Kancelarii Premiera.
Jak podaje RMF FM, mężczyzna w liście do Donalda Tuska skarży się, że stracił pracę w urzędzie skarbowym - po tym, jak starał się ujawnić nieprawidłowości, do których miało w nim dochodzić. Według mężczyzny, urzędnicy ministerstwa finansów mieli przymykać oczy na przekręty szefowej tego oddziału skarbówki. O wszystkim - jak twierdzi - poinformował minister Julię Piterę, która ma mieć komplet dokumentacji.
Mężczyzna napisał, że stracił zaufanie do państwa i nie wierzy w sprawiedliwość. Twierdzi, że nieprawidłowościami w urzędzie skarbowym i swej trudnej sytuacji finansowej starał się zainteresować większą liczbę polityków - także Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego. Wstępnie sprawą miał zainteresować się jedynie szef SLD. Ostatecznie żaden z polityków nie podjął jego sprawy. Sam określa siebie jako człowieka, który głosował na Platformę Obywatelską.
Przy mężczyźnie znaleziono kopertę. Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz powiedział, że był w niej list, który został przekazany do Kancelarii Premiera.
Jak podaje RMF FM, mężczyzna w liście do Donalda Tuska skarży się, że stracił pracę w urzędzie skarbowym - po tym, jak starał się ujawnić nieprawidłowości, do których miało w nim dochodzić. Według mężczyzny, urzędnicy ministerstwa finansów mieli przymykać oczy na przekręty szefowej tego oddziału skarbówki. O wszystkim - jak twierdzi - poinformował minister Julię Piterę, która ma mieć komplet dokumentacji.
Mężczyzna napisał, że stracił zaufanie do państwa i nie wierzy w sprawiedliwość. Twierdzi, że nieprawidłowościami w urzędzie skarbowym i swej trudnej sytuacji finansowej starał się zainteresować większą liczbę polityków - także Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego. Wstępnie sprawą miał zainteresować się jedynie szef SLD. Ostatecznie żaden z polityków nie podjął jego sprawy. Sam określa siebie jako człowieka, który głosował na Platformę Obywatelską.