Polscy wolontariusze od pierwszego dnia wojny na Ukrainie dostarczają pomoc humanitarną oraz niosą pomoc rannym żołnierzom oraz cywilom. To ludzie różnych profesji oraz w różnym wieku, łączy ich jednak chęć pomocy ludziom dotkniętym przez rosyjską agresję oraz niebezpieczeństwo, na jakie są cały czas narażeni.
Jerzy Wieliczka organizuje zbiórki pomocy charytatywnej dla walczącej Ukrainy i średnio dwa razy w miesiącu dostarcza ją z północnej Polski na front. Wozi to, co najbardziej potrzebne, zarówno ciepłe ubrania i elektronikę, jak i samochody terenowe dla żołnierzy.
- Ja czuję tę potrzebę. Zresztą ktoś musi, to robić. Oprócz nas naprawdę robią to setki ludzi, nie wiem, czy to w tysiące nawet nie idzie. Trzeba pomagać. To, co my robimy, to jest pikuś. To jest bardzo ważne, ale nie jest bohaterstwem. Tam są bohaterzy. My jesteśmy za ich plecami. Czy się boimy? Bać się powinni ci, którzy są przed ich lufami, a nie za ich plecami - mówi Wieliczka.
Polscy wolontariusze pracujący na wschodniej Ukrainie są w ciągłym niebezpieczeństwie. Rosjanie mają nawet płacić za informacje dotyczące ich pobytu lub trasy przejazdu.
Trudno oszacować liczbę wolontariuszy regularnie pracujących na Ukrainie. Jak szacują jednak przedstawiciele polskich fundacji działających w pobliżu frontu może to być nawet kilkaset osób, które regularnie dostarczają pomoc na front oraz opiekują się rannymi.
- Ja czuję tę potrzebę. Zresztą ktoś musi, to robić. Oprócz nas naprawdę robią to setki ludzi, nie wiem, czy to w tysiące nawet nie idzie. Trzeba pomagać. To, co my robimy, to jest pikuś. To jest bardzo ważne, ale nie jest bohaterstwem. Tam są bohaterzy. My jesteśmy za ich plecami. Czy się boimy? Bać się powinni ci, którzy są przed ich lufami, a nie za ich plecami - mówi Wieliczka.
Polscy wolontariusze pracujący na wschodniej Ukrainie są w ciągłym niebezpieczeństwie. Rosjanie mają nawet płacić za informacje dotyczące ich pobytu lub trasy przejazdu.
Trudno oszacować liczbę wolontariuszy regularnie pracujących na Ukrainie. Jak szacują jednak przedstawiciele polskich fundacji działających w pobliżu frontu może to być nawet kilkaset osób, które regularnie dostarczają pomoc na front oraz opiekują się rannymi.