Instytucje, które decydowały o losie 8-letniego Kamila, który został zakatowany przez ojczyma, nie stanęły na wysokości zadania.
Powolność i brak decyzyjności - tak oceniał psychiatra Jerzy Pobocha w programie "Radio Szczecin na Wieczór" działalność sądów i Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
- Przepisy i praktyka jest po prostu nie do przyjęcia. Ta powolność, bierność, brak decyzyjności. To jest mniej więcej tak, jakby w medycynie obowiązywały zasady: ponieważ jeszcze nie umarł, to nie będziemy działać, czekamy aż umrze, to wtedy zadziałamy. Trzeba reagować wcześniej - mówił psychiatra.
Jerzy Pobocha zwrócił uwagę, że osoby, które wiedzą o patologicznych zachowaniach sąsiadów, nie chcą się angażować w sprawy rodzinne.
- Tu zawsze ubolewamy m.in. nad tym, że potencjalni świadkowie, a więc sąsiedzi czy członkowie rodziny, nie reagują. Ale jednak w Polsce pozycja świadka i praktyka, są dla tej osoby fatalne, ponieważ musi występować przed sądem. Później ta osoba jest wrogo nastawiona w szerokim tego słowa znaczeniu. Dlatego większość osób boi się tego i niechętnie wdaje się w takie sytuacje - mówił psychiatra.
8-letni Kamil z Częstochowy został zakatowany przez swojego ojczyma, 27-letniego Dawida B. Mężczyzna polał dziecko wrzątkiem i rzucił go na rozgrzany piec. Potem przez kilka dni chłopczyk cierpiał, bo nikt mu ni pomógł: ani matka, ciotka i wujek, którzy mieszkali razem z nim. O sprawie zaalarmował jego biologiczny ojciec.
Po długiej walce o jego życie, dziecko zmarło w szpitalu.
- Przepisy i praktyka jest po prostu nie do przyjęcia. Ta powolność, bierność, brak decyzyjności. To jest mniej więcej tak, jakby w medycynie obowiązywały zasady: ponieważ jeszcze nie umarł, to nie będziemy działać, czekamy aż umrze, to wtedy zadziałamy. Trzeba reagować wcześniej - mówił psychiatra.
Jerzy Pobocha zwrócił uwagę, że osoby, które wiedzą o patologicznych zachowaniach sąsiadów, nie chcą się angażować w sprawy rodzinne.
- Tu zawsze ubolewamy m.in. nad tym, że potencjalni świadkowie, a więc sąsiedzi czy członkowie rodziny, nie reagują. Ale jednak w Polsce pozycja świadka i praktyka, są dla tej osoby fatalne, ponieważ musi występować przed sądem. Później ta osoba jest wrogo nastawiona w szerokim tego słowa znaczeniu. Dlatego większość osób boi się tego i niechętnie wdaje się w takie sytuacje - mówił psychiatra.
8-letni Kamil z Częstochowy został zakatowany przez swojego ojczyma, 27-letniego Dawida B. Mężczyzna polał dziecko wrzątkiem i rzucił go na rozgrzany piec. Potem przez kilka dni chłopczyk cierpiał, bo nikt mu ni pomógł: ani matka, ciotka i wujek, którzy mieszkali razem z nim. O sprawie zaalarmował jego biologiczny ojciec.
Po długiej walce o jego życie, dziecko zmarło w szpitalu.