Do późnych godzin porannych trwało dogaszanie doszczętnie zniszczonej hali. Przez ten czas zamknięto teren dawnego POM-u. Pracownicy innych firm byli zmuszeni czekać na zewnątrz.
- Przyjechaliśmy na szóstą do pracy i nie możemy wejść. Nie wpuszczają nas, teren zamknięty. Strażak nie puszcza, bo tam węże rozłożone, woda się leje. Zobaczymy co z nami zrobią. Tutaj dużo jest jeszcze zakładów, wszyscy czekają na decyzję - mówią pracownicy.
Młodszy kapitan Krystian Szałański z Powiatowej Komendy Straży Pożarnej w Stargardzie przyznaje, że pożar hali był rozległy i niebezpieczny.
- Wstępne ustalenia wskazują na około 2000 metrów kwadratowych. W momencie przyjazdu zastępów na miejsce zdarzenia, hala była częściowo objęta pożarem. Pożar wszedł jeszcze w konstrukcję dachu, czyli był też pożarem ukrytym. To powodowało kolejne utrudnienia w lokalizacji ugaszenia tego pożaru. Jak widać, hala praktycznie doszczętnie cała spłonęła - mówi Szałański.
Teren dla pracowników innych firm został już otwarty. Straż Pożarna razem z Policją ustala przyczyny pożaru.