Po zakończeniu Dni Morza organizatorzy będą się zastanawiać czy rozmawiać z ENEĄ o odszkodowaniach za brak prądu, który miał miejsce w nocy z soboty na niedzielę.
Przez dwie godziny kilkadziesiąt osób było uwięzionych w diabelskim młynie na Łasztowni. Organizatorzy, czyli Międzynarodowe Targi Szczecińskie poinformowały, że na razie żadna z firm organizujących rozrywki, czy właścicieli stoisk nie złożyli skargi do organizatora. Prądu na Łasztowni zabrakło w momencie, gdy frekwencja na Dniach Morza była największa, czyli przed pokazem sztucznych ogni.
- Pretensji do organizatorów nie ma m.in. właściciel diabelskiego koła, na którym zostali uwięzieni szczecinianie, gdy zabrakło prądu - mówi Małgorzata Makowska.
Leopold Korytkowski z Międzynarodowych Targów Szczecińskich mówi, że był to przypadek losowy. MTS to spółka miejska, która podpisywała umowy z firmami gastronomicznymi i rozrywkowymi, które chciały pracować na Dniach Morza. - Jak do tej pory nie zgłosili się do nas żadni wystawcy ze szczególnymi pretensjami. Padały pytania dlaczego nie ma prądu i czy to jest po naszej stronie. Gdy było jednak jasne, że to nie jest prąd, który my zapewniamy, tylko jest to kabel o natężeniu 15 tys. volt było jasne, że awaria musi potrwać i jest to po stronie elektrowni - mówi Korytkowski.
Obsługa diabelskiego koła mówi, że była przygotowana na brak prądu. Czy MTS będzie domagał się odszkodowania od ENEI za brak prądu okaże się po imprezie. - Do podsumowań dojdzie w poniedziałek lub wtorek. Jesteśmy oczywiście ubezpieczeni od tego typu wypadków - zapewnia Korytkowski.
- Pretensji do organizatorów nie ma m.in. właściciel diabelskiego koła, na którym zostali uwięzieni szczecinianie, gdy zabrakło prądu - mówi Małgorzata Makowska.
Leopold Korytkowski z Międzynarodowych Targów Szczecińskich mówi, że był to przypadek losowy. MTS to spółka miejska, która podpisywała umowy z firmami gastronomicznymi i rozrywkowymi, które chciały pracować na Dniach Morza. - Jak do tej pory nie zgłosili się do nas żadni wystawcy ze szczególnymi pretensjami. Padały pytania dlaczego nie ma prądu i czy to jest po naszej stronie. Gdy było jednak jasne, że to nie jest prąd, który my zapewniamy, tylko jest to kabel o natężeniu 15 tys. volt było jasne, że awaria musi potrwać i jest to po stronie elektrowni - mówi Korytkowski.
Obsługa diabelskiego koła mówi, że była przygotowana na brak prądu. Czy MTS będzie domagał się odszkodowania od ENEI za brak prądu okaże się po imprezie. - Do podsumowań dojdzie w poniedziałek lub wtorek. Jesteśmy oczywiście ubezpieczeni od tego typu wypadków - zapewnia Korytkowski.