- Nie da się tej sztuki zrealizować bez dobrej aktorki i wokalistki w jednym - mówi reżyser przedstawienia Jan Szurmiej. - Znam Sylwię, kiedy jeszcze była studentką i obsadzałem ją w dwóch moich realizacjach, w poważniejszych epizodach, ale po paru latach zobaczyłem, że wyrosła z niej wspaniała aktorka i wokalistka.
- Moje dotychczasowe śpiewanie to jak przygotowywanie się do tej roli - mówi Sylwia Różycka. - To jedna z najważniejszych ról w moim życiu poza Tatianą w "Mieszczanach" Gorkiego. To absolutnie druga bardzo ważna rola w moim życiu. Dla mnie to bardzo piękna historia, jednocześnie gorzka, ale tylko takie powodują, że człowiek coś tam w sobie odnajduje.
"Piaf" jeszcze w niedzielę o 16 na scenie na Łasztowni Teatru Polskiego.