Kubańczycy z Miami, największego skupiska tej społeczności w USA, przeżywają śmierć wieloletniego dyktatora ich kraju Fidela Castro.
Kubańczycy z Miami uważają, że śmierć Fidela Castro to symboliczny początek kubańskiej drogi do pełnej wolności. Od piątku, kiedy to dowiedzieli się o śmierci dyktatora spotykają się oni w dzielnicy Little Havana. Wśród setek ludzi są zarówno dzieci, jak i osoby mające powyżej 90 lat.
– Przyszłam na ten wiec, ponieważ mój dziadek był prześladowany przez kubańskie władze. Jestem tutaj i go reprezentuje, mam ze sobą jego zdjęcia. To dla mnie bardzo emocjonalne przeżycie – mówiła jedna z zebranych.
Do Little Havana przychodzą również Amerykanie. – Zgadzam się z tym, że cała ta rodzina Castro to dyktatorzy i mordercy. Postępujmy według współczesnych zasad. Myślę, że działania Obamy wobec problemu kubańskiego są jak najbardziej słuszne - powiedział jeden z Amerykanów.
Prezydent USA nie przyjedzie na pogrzeb Fidela Castro, który na Kubie odbędzie się 4 grudnia.