Ponad 272 tysiące tegorocznych absolwentów liceów i techników rozpoczęło w poniedziałek zmagania egzaminacyjne. Na początek język polski. W tym roku ze względu na epidemię matury przełożono z maja na czerwiec.
Szkoły są wyczyszczone i zdezynfekowane. W środku obowiązuje dystans: uczniowie będą siedzieli, co najmniej 1,5 metra od siebie. Ta odległość obowiązuje również w drodze na salę egzaminacyjną. Do szkoły mogą wejść tylko te osoby, które muszą, czyli zdający uczniowie i nauczyciele.
To zdecydowanie inna matura niż dotychczasowe i to pod każdym względem. Uczniowie zdają ją w nieco innej formie, ale i jej organizacja również nie przypomina wcześniejszych egzaminów. Wydawałoby się, że przez to matura będzie bardziej stresująca, jednak nie dla uczniów - ci cieszą się, że ominą ich egzaminy ustne. - Te ustne egzaminy, każdy się ich bał, najbardziej ze wszystkich, bo jednak język polski na egzaminie ustnym jest moim zdaniem najtrudniejszy i nie wiadomo co się wylosuje i trzeba liczyć na farta. - Ja się cieszę niesamowicie, to jest moja szansa na zdanie matury. Ja naprawdę nie jestem dobra w rozmawianiu. - No stresik jest, ale myślę, że na tegoroczną maturę jest taki sam, jak na każdą inną maturę. To, że jest epidemia, to trzeba się było trochę bardziej przygotować, same maseczki nie robią jednak wcale aż takiego problemu - zapewniają maturzyści.
Ewa Budziach, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Szczecinie przyznaje, że brak części ustnej matury to ułatwienie dla abiturientów. - Pod tym względem tak. Myślę, że egzamin ustny był dużym stresem dla młodych ludzi, ponieważ jest to problem z publicznym wystąpieniem, z wejściem w bezpośrednią interakcję z egzaminatorem. To jest więc dla nich ulga, ale ci, którzy się przygotowywali, być może odczuwają też pewne rozczarowanie. To jest jednak ta lżejsza strona epidemicznego zagrożenia - dodaje Budziach.
Ze względu na epidemię, egzaminy odbywają się z zaostrzonymi rygorami sanitarnymi. Rzeczniczka Ministerstwa Edukacji Narodowej Anna Ostrowska wyjaśnia, że między zdającymi musi być odstęp co najmniej półtora metra z każdej strony.
- Zdający nie powinni wnosić na teren szkoły zbędnych rzeczy takich jak książki, telefony komórkowe czy maskotki. W trakcie egzaminu każdy uczeń musi mieć swój własny zestaw przyborów piśmienniczych - linijkę, cyrkiel, kalkulator. Na egzamin warto przynieść własną butelkę z wodą - mówi Anna Ostrowska.
Tegoroczni maturzyści obowiązkowo muszą podejść do egzaminów na poziomie podstawowym z języka polskiego, matematyki i wybranego nowożytnego języka obcego. Każdy musi też wybrać co najmniej jeden przedmiot dodatkowy do zdawania na poziomie rozszerzonym. Spośród absolwentów, który po raz pierwszy przystępują do matury najpopularniejszym przedmiotem dodatkowym jest język angielski.
W tym roku egzaminy ustne będą zdawać tylko ci uczniowie, którym jest to potrzebne, by dostać się na zagraniczną uczelnię. W całym kraju do matury ustnej zgłosiło się 327 osób. Resort edukacji stroi zresztą na stanowisku, że egzaminy ustne nie miały żadnego wpływu na rekrutację do szkół wyższych, a zajmowały jednak kilka tygodni i mocno dezorganizowały pracę szkół.
Wyniki matur pojawią się do 11 sierpnia.
To zdecydowanie inna matura niż dotychczasowe i to pod każdym względem. Uczniowie zdają ją w nieco innej formie, ale i jej organizacja również nie przypomina wcześniejszych egzaminów. Wydawałoby się, że przez to matura będzie bardziej stresująca, jednak nie dla uczniów - ci cieszą się, że ominą ich egzaminy ustne. - Te ustne egzaminy, każdy się ich bał, najbardziej ze wszystkich, bo jednak język polski na egzaminie ustnym jest moim zdaniem najtrudniejszy i nie wiadomo co się wylosuje i trzeba liczyć na farta. - Ja się cieszę niesamowicie, to jest moja szansa na zdanie matury. Ja naprawdę nie jestem dobra w rozmawianiu. - No stresik jest, ale myślę, że na tegoroczną maturę jest taki sam, jak na każdą inną maturę. To, że jest epidemia, to trzeba się było trochę bardziej przygotować, same maseczki nie robią jednak wcale aż takiego problemu - zapewniają maturzyści.
Ewa Budziach, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Szczecinie przyznaje, że brak części ustnej matury to ułatwienie dla abiturientów. - Pod tym względem tak. Myślę, że egzamin ustny był dużym stresem dla młodych ludzi, ponieważ jest to problem z publicznym wystąpieniem, z wejściem w bezpośrednią interakcję z egzaminatorem. To jest więc dla nich ulga, ale ci, którzy się przygotowywali, być może odczuwają też pewne rozczarowanie. To jest jednak ta lżejsza strona epidemicznego zagrożenia - dodaje Budziach.
Ze względu na epidemię, egzaminy odbywają się z zaostrzonymi rygorami sanitarnymi. Rzeczniczka Ministerstwa Edukacji Narodowej Anna Ostrowska wyjaśnia, że między zdającymi musi być odstęp co najmniej półtora metra z każdej strony.
- Zdający nie powinni wnosić na teren szkoły zbędnych rzeczy takich jak książki, telefony komórkowe czy maskotki. W trakcie egzaminu każdy uczeń musi mieć swój własny zestaw przyborów piśmienniczych - linijkę, cyrkiel, kalkulator. Na egzamin warto przynieść własną butelkę z wodą - mówi Anna Ostrowska.
Tegoroczni maturzyści obowiązkowo muszą podejść do egzaminów na poziomie podstawowym z języka polskiego, matematyki i wybranego nowożytnego języka obcego. Każdy musi też wybrać co najmniej jeden przedmiot dodatkowy do zdawania na poziomie rozszerzonym. Spośród absolwentów, który po raz pierwszy przystępują do matury najpopularniejszym przedmiotem dodatkowym jest język angielski.
W tym roku egzaminy ustne będą zdawać tylko ci uczniowie, którym jest to potrzebne, by dostać się na zagraniczną uczelnię. W całym kraju do matury ustnej zgłosiło się 327 osób. Resort edukacji stroi zresztą na stanowisku, że egzaminy ustne nie miały żadnego wpływu na rekrutację do szkół wyższych, a zajmowały jednak kilka tygodni i mocno dezorganizowały pracę szkół.
Wyniki matur pojawią się do 11 sierpnia.