Tabletki na nadciśnienie, pigułki antykoncepcyjne, leki psychiatryczne - to środki, które połykają dzieci, gdy dorośli nie zamkną leków w bezpiecznym miejscu.
Mimo próśb i apeli lekarzy do Kliniki Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć szpitala "Zdroje" nadal trafiają maluchy, którym wydawało się, że mają przed sobą cukierek, a nie potencjalnie niebezpieczną substancję.
Kierujący oddziałem prof. Andrzej Brodkiewicz o takich sytuacjach mówi ostro: - W większości przypadków to jest po prostu dramatyczna głupota rodziców. To, co ludzie wyprawiają, to się w głowie nie mieści - są w stanie zostawić na wierzchu każdą ilość leków. A wiadomo, że taki 2- czy 4-latek potraktuje te leki jak cukierek. Przecież on nie chce się zatruć.
Listek tabletek albo pojemnik na leki leżący na stole może wydawać się niegroźny - dopóki w stresie nie trzeba jechać z dzieckiem do szpitala.
- Standardowo biorą leki babci czy dziadka przeciwko nadciśnieniu, leki psychiatryczne, antykoncepcyjne. To jest po prostu standard, mam wrażenie, że te tabletki wszędzie u niektórych leżą - podkreśla prof. Brodkiewicz.
Liczba dzieci, które trafiają do szpitala "Zdroje", po zjedzeniu lub wypiciu niebezpiecznego środka, nie zmienia się od lat. W zeszłym roku wśród połkniętych przez młodych pacjentów substancji był m.in. preparat na mrówki, lakier do paznokci, odświeżacz powietrza czy płyn do dezynfekcji.
Kierujący oddziałem prof. Andrzej Brodkiewicz o takich sytuacjach mówi ostro: - W większości przypadków to jest po prostu dramatyczna głupota rodziców. To, co ludzie wyprawiają, to się w głowie nie mieści - są w stanie zostawić na wierzchu każdą ilość leków. A wiadomo, że taki 2- czy 4-latek potraktuje te leki jak cukierek. Przecież on nie chce się zatruć.
Listek tabletek albo pojemnik na leki leżący na stole może wydawać się niegroźny - dopóki w stresie nie trzeba jechać z dzieckiem do szpitala.
- Standardowo biorą leki babci czy dziadka przeciwko nadciśnieniu, leki psychiatryczne, antykoncepcyjne. To jest po prostu standard, mam wrażenie, że te tabletki wszędzie u niektórych leżą - podkreśla prof. Brodkiewicz.
Liczba dzieci, które trafiają do szpitala "Zdroje", po zjedzeniu lub wypiciu niebezpiecznego środka, nie zmienia się od lat. W zeszłym roku wśród połkniętych przez młodych pacjentów substancji był m.in. preparat na mrówki, lakier do paznokci, odświeżacz powietrza czy płyn do dezynfekcji.