Syryjczycy proszą o pomoc swoje rodziny i znajomych ze Szczecina. Mieszkający na Bliskim Wschodzie chcieliby przyjechać do nich, aby uciec przed wojną.
Syryjczyk mieszkający Szczecinie Samir Zeair w ubiegłym roku chciał sprowadzić do Polski dwóch kuzynów i złożył wniosek o wizę. Ambasada jednak nie wydała zgody. Teraz o pomoc prosi córka jego brata z dziećmi. Jak mówi Zeair, wyprawa do Turcji albo Libanu, kiedy w kraju toczą się regularne walki, jest zbyt ryzykowna.
- Mają do mnie wielki żal, że nie mogą wydostać się z pułapki, w której się znajdują. Nie mogę ich narażać na niebezpieczeństwo, bo wszystko może się wydarzyć po drodze - tłumaczy Zeair.
Fuad Jomma ze Szczecina też otrzymuje wiadomości od znajomych. Tłumaczy jednak, że założenie wniosku kosztuje około 100 euro i trzeba zapłacić je na miejscu w ambasadzie. Pieniędzy przelać bliskim z Syrii jednak nie można, bo banki nie działają. Jego bliskim od dawna brakuje nawet jedzenia.
- Nie ma podstawowych produktów. Chleba, cukru, a nawet jeśli są, to są z Turcji za wyższe ceny - mówi Jomma, który w środę będzie gościem "Rozmów pod krawatem" w Radiu Szczecin.
Polskie ambasady niechętnie wydają wizy Syryjczkom, ponieważ istnieje duże zagrożenie migracyjne, a kraje Unii zobowiązały się już do przyjęcia uchodźców.
W Syrii od 2011 roku trwa wojna domowa. Stronami konfliktu są m.in. rządowe siły reżimu al-Asada i bojówki Państwa Islamskiego.
W Szczecinie mieszka około 50 Syryjczyków.