Drugi pożar, ponad 80 nieżywych zwierząt i straty wycenione na ok. trzy mln zł. Trwa dramat właścicieli stadniny Karolewko pod Szczecinkiem. Ich zdaniem, ktoś podpalił stajnię - najpierw w czwartek, a potem w sobotę. Policja wyjaśnia okoliczności zdarzeń, a właściciele chcą odbudować stajnię.
Po czwartkowym pożarze, w całym gospodarstwie wciąż czuć spaleniznę. Gdzieniegdzie unosi się dym. Kilka osób sprząta, inni wywożą ocalałe konie do okolicznych stadnin. Stajenni wciąż znajdują pod spaloną słomą nieżywe zwierzęta.
W weekend znowu pojawił się ogień - w mieszkaniu, nad spaloną stajnią.
- Wszystko wskazuje na to, że ktoś dwukrotnie podpalił budynek - mówi właścicielka stadniny Danuta Tarnowska-Juneborg, ale nie chce zdradzić szczegółów.
- To miejsce to sens mojego życia - tłumaczy ze łzami w oczach. - To jest to, co daje nam podstawę do tego, żeby dalej żyć. Cieszę się, że mam gdzie mieszkać. Nie wyobrażam sobie jednak życia, jeżeli nie uda nam się tego odbudować, jak te konie nie dostaną domu.
Właściciele stajni proszą o pomoc. Pieniądze można wpłacać na konto Zachodniopomorskiego Związku Jeździeckiego w Szczecinie. Szczegóły znajdują się na stronie internetowej Związku.
W weekend znowu pojawił się ogień - w mieszkaniu, nad spaloną stajnią.
- Wszystko wskazuje na to, że ktoś dwukrotnie podpalił budynek - mówi właścicielka stadniny Danuta Tarnowska-Juneborg, ale nie chce zdradzić szczegółów.
- To miejsce to sens mojego życia - tłumaczy ze łzami w oczach. - To jest to, co daje nam podstawę do tego, żeby dalej żyć. Cieszę się, że mam gdzie mieszkać. Nie wyobrażam sobie jednak życia, jeżeli nie uda nam się tego odbudować, jak te konie nie dostaną domu.
Właściciele stajni proszą o pomoc. Pieniądze można wpłacać na konto Zachodniopomorskiego Związku Jeździeckiego w Szczecinie. Szczegóły znajdują się na stronie internetowej Związku.