Ta tragedia mogła mieć większy rozmiar, gdyby nie ludzie, którzy bezinteresownie nieśli pomoc - mówi żona pana Arkadiusza, który na trasie A6 pomógł wyciągnąć kobietę z płonącego samochodu.
Pan Arek to pracownik urzędu marszałkowskiego. Ratował ludzi m.in. razem z Andreiem z Ukrainy.
Wracaliśmy do Szczecina, gdy zauważyliśmy wypadek - relacjonuje Adriana Brzeźniak-Misiuro, żona pana Arkadiusza, który nie mógł z nami rozmawiać, bo w tej chwili przebywa w szpitalu, gdzie ma planowy zabieg.
- Mąż wyskoczył, przeskoczył przez barierkę i zaczął pomagać w akcji ratowniczej. Razem z panem motocyklistą wyciągnęli z jednego z samochodów panią. Były problemy z odpięciem pasów. Udało się kobietę przetransportować kawałek od całego zdarzenia. Potem z kolejną osobą próbowali gasić ogień, który pojawił się w samochodach. Jedna pani reanimowała pana, który został wyciągnięty z samochodu. Było kilka osób, które faktycznie poświęcały się i pomagały - mówi żona pana Arkadiusza.
Pani Adriana jest dumna z męża. - Mimo chorej nogi nie patrzył na nic. Jestem bardzo dumna z męża i w moich oczach jest wielkim bohaterem.
Do wypadku doszło 9 czerwca. Zginęło w nim sześć osób, a 11 zostało rannych. Kierowca TIR-a usłyszał w tej sprawie zarzut. Grozi mu do 12 lat więzienia.
W poniedziałek marszałek województwa spotkał się z panem Andreiem z Ukrainy, który pomagał ratować ofiary wypadku. Gdy pan Arkadiusz wyjdzie ze szpitala, marszałek podziękuje również jemu.
Wracaliśmy do Szczecina, gdy zauważyliśmy wypadek - relacjonuje Adriana Brzeźniak-Misiuro, żona pana Arkadiusza, który nie mógł z nami rozmawiać, bo w tej chwili przebywa w szpitalu, gdzie ma planowy zabieg.
- Mąż wyskoczył, przeskoczył przez barierkę i zaczął pomagać w akcji ratowniczej. Razem z panem motocyklistą wyciągnęli z jednego z samochodów panią. Były problemy z odpięciem pasów. Udało się kobietę przetransportować kawałek od całego zdarzenia. Potem z kolejną osobą próbowali gasić ogień, który pojawił się w samochodach. Jedna pani reanimowała pana, który został wyciągnięty z samochodu. Było kilka osób, które faktycznie poświęcały się i pomagały - mówi żona pana Arkadiusza.
Pani Adriana jest dumna z męża. - Mimo chorej nogi nie patrzył na nic. Jestem bardzo dumna z męża i w moich oczach jest wielkim bohaterem.
Do wypadku doszło 9 czerwca. Zginęło w nim sześć osób, a 11 zostało rannych. Kierowca TIR-a usłyszał w tej sprawie zarzut. Grozi mu do 12 lat więzienia.
W poniedziałek marszałek województwa spotkał się z panem Andreiem z Ukrainy, który pomagał ratować ofiary wypadku. Gdy pan Arkadiusz wyjdzie ze szpitala, marszałek podziękuje również jemu.