Lewicowa aktywistka stanęła przed sądem w Szczecinie. Monikę Tichy - znaną jako "Pacyfka" - pozwała Kaja Godek, działaczka pro-life i matka niepełnosprawnego dziecka.
To w jej kierunku w Szczecinie podczas tzw. Strajku Kobiet Tichy skierowała wulgaryzm.
Jak mówiła przed wejściem na salę Kaja Godek, to nie był tylko atak na nią, ale w istocie na matki niepełnosprawnych dzieci w Polsce.
- To co zrobiła oskarżona w tym procesie, wtedy na proteście w Szczecinie, było ewidentnie atakiem na ruch pro-life. Na ludzi, którzy mają wrażliwe serca, którzy wzruszają się losem niepełnosprawnych dzieci. Nic nie zrobimy dla niepełnosprawnych, jeśli nie przywrócimy im prawa do życia. To jest absolutny fundament - mówiła Godek.
Szczecińska działaczka LGBT Monika Tichy nie wypiera się słów, które skierowała w stronę Kai Godek. Jak podkreśla - jeszcze raz, bez wahania, mogłaby ich użyć.
- Zakończyłam swoje wystąpienie kilkoma dosyć ostrymi słowami. To jest powód, dla którego jestem tutaj. Ja te słowa wypowiedziałam i tego się nie wypieram. Nie spodziewam się, że sąd uzna, że ich nie powiedziałam. Jestem tu po to, żeby dać świadectwo prawdzie, a prawda nas wyzwoli. Niezależnie od tego, jaki będzie wyrok - mówiła Tichy.
We wtorek przesłuchano świadków oskarżyciela, jakim jest Kaja Godek. Następna rozprawa jest zaplanowana na 14 kwietnia.
Przed budynkiem manifestowali zwolennicy obu stron. Przedstawiciele ruchów lewicowych i społeczności LGBT uniemożliwiali działaczom pro-life prowadzenie pikiety - krzyczeli i zasłaniali transparenty pokazujące dziecko po wykonaniu aborcji.
Dwie osoby - zakłócające protest - nie chciały się wylegitymować i zostały przewiezione na komisariat policji: - Przeszkadzała pani nam wcześniej i teraz też przeszkadza. - Ja nie przeszkadzam, ja przyszłam na zgromadzenie. - Nie nasze, żegnam panią. - Ja się nie dam nikomu wylegitymować, bo nic nie zakłócam. - Zakłóca pani okrzykami zgromadzenie. Proszę wykonywać polecenia, bo inaczej użyję siły fizycznej, żeby panią doprowadzić - takie słowa padały w trakcie prób wylegitymowania jednej z działaczek.
- Panie wykrzykują, obrażają, były do policjantów rzucane teksty typu: "gdyby aborcja była legalna, to ciebie, by już nie było śmieciu". Gdyby ta pani grzecznie się wylegitymowała, to nie byłoby żadnego problemu, ale chciała zrobić nagonkę i szum wokół siebie - opowiadały uczestniczki pikiety.
Po ustaleniu tożsamości, kobieta i mężczyzna zostali wypuszczeni. Zostaną im przedstawione zarzuty odmowy wylegitymowania się podczas interwencji oraz zakłócania manifestacji.
Jak mówiła przed wejściem na salę Kaja Godek, to nie był tylko atak na nią, ale w istocie na matki niepełnosprawnych dzieci w Polsce.
- To co zrobiła oskarżona w tym procesie, wtedy na proteście w Szczecinie, było ewidentnie atakiem na ruch pro-life. Na ludzi, którzy mają wrażliwe serca, którzy wzruszają się losem niepełnosprawnych dzieci. Nic nie zrobimy dla niepełnosprawnych, jeśli nie przywrócimy im prawa do życia. To jest absolutny fundament - mówiła Godek.
Szczecińska działaczka LGBT Monika Tichy nie wypiera się słów, które skierowała w stronę Kai Godek. Jak podkreśla - jeszcze raz, bez wahania, mogłaby ich użyć.
- Zakończyłam swoje wystąpienie kilkoma dosyć ostrymi słowami. To jest powód, dla którego jestem tutaj. Ja te słowa wypowiedziałam i tego się nie wypieram. Nie spodziewam się, że sąd uzna, że ich nie powiedziałam. Jestem tu po to, żeby dać świadectwo prawdzie, a prawda nas wyzwoli. Niezależnie od tego, jaki będzie wyrok - mówiła Tichy.
We wtorek przesłuchano świadków oskarżyciela, jakim jest Kaja Godek. Następna rozprawa jest zaplanowana na 14 kwietnia.
Przed budynkiem manifestowali zwolennicy obu stron. Przedstawiciele ruchów lewicowych i społeczności LGBT uniemożliwiali działaczom pro-life prowadzenie pikiety - krzyczeli i zasłaniali transparenty pokazujące dziecko po wykonaniu aborcji.
Dwie osoby - zakłócające protest - nie chciały się wylegitymować i zostały przewiezione na komisariat policji: - Przeszkadzała pani nam wcześniej i teraz też przeszkadza. - Ja nie przeszkadzam, ja przyszłam na zgromadzenie. - Nie nasze, żegnam panią. - Ja się nie dam nikomu wylegitymować, bo nic nie zakłócam. - Zakłóca pani okrzykami zgromadzenie. Proszę wykonywać polecenia, bo inaczej użyję siły fizycznej, żeby panią doprowadzić - takie słowa padały w trakcie prób wylegitymowania jednej z działaczek.
- Panie wykrzykują, obrażają, były do policjantów rzucane teksty typu: "gdyby aborcja była legalna, to ciebie, by już nie było śmieciu". Gdyby ta pani grzecznie się wylegitymowała, to nie byłoby żadnego problemu, ale chciała zrobić nagonkę i szum wokół siebie - opowiadały uczestniczki pikiety.
Po ustaleniu tożsamości, kobieta i mężczyzna zostali wypuszczeni. Zostaną im przedstawione zarzuty odmowy wylegitymowania się podczas interwencji oraz zakłócania manifestacji.
Jak mówiła przed wejściem na salę Kaja Godek, to nie był tylko atak na nią, ale w istocie na matki niepełnosprawnych dzieci w Polsce.
Szczecińska działaczka LGBT Monika Tichy nie wypiera się słów, które skierowała w stronę Kai Godek. Jak podkreśla - jeszcze raz, bez wahania, mogłaby ich użyć.