Pamięć ofiar pierwszych deportacji z polskich Kresów, w 84. rocznicę napaści Sowietów na Polskę, która przypieczętowała losy kampanii wrześniowej, uczciło Koło Sybiraków w Stargardzie podczas Mszy Św. celebrowanej w kościele pod wezwaniem Św. Ducha. Uroczystości z udziałem mieszkańców, organizacji kombatanckich i przedstawicieli władz samorządowych zakończyło złożenie wieców pod Pomnikiem Sybiraków zlokalizowanym obok kościoła. Działacze Koła Sybiraków w Stargardzie nie ukrywają, że tamten dramat jest stale obecny w ich codziennym życiu.
Zygmunt Bodera podczas pierwszej fali wywózek zimą 1940 r. był najmłodszym dzieckiem w rodzinie. - Jak nas wywozili, to ja miałem półtora roku. Na saniach nad wieźli. Niepostrzeżenie spadłem z sań, mama płakała, ten który prowadził powiedział, że i tak wszyscy zginiecie. Mój ojciec otrzymał ziemię na kresach. Wszyscy osiedleńcu musieli przejść Syberię.
Piotr Tarnawski ze stargardzkiego Muzeum, badający losy sybirackich rodzin przypomniał z kolei, że na Pomorze Zachodnie także przywożono ich pod przymusem. - Najwcześniej przyjechali tutaj w roku 1946, nie z własnej woli na te ziemie zachodnie, również do Stargardu, to było przynajmniej kilkaset osób. To w nich żyje od dziesięcioleci, był też czas, że bali się o tym wspominać.
Muzeum dokumentuje wspomnienia i świadectwa Sybiraków, przypominając, że z roku na rok ubywa bezpośrednich świadków dramatycznego losu Polaków na Kresach.