W szczecińskiej filharmonii w sobotę przedpremierowy pokaz dwóch pierwszych odcinków mini serialu pt. "Heweliusz", wyprodukowanego przez platformę Netlflix. W serialu znajdą się elementy fikcji, ale będzie on mocno oparty na faktach - mówił w "Rozmowie pod Krawatem" autor książki "Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku", reportażysta Adam Zadworny.
Kapitan Andrzej Ułasiewicz, grany przez Borysa Szyca zginął w katastrofie, był jedną z 56 ofiar, poszedł na dno razem ze swoim statkiem. W serialu - za zgodą wdowy po kapitanie - jest przedstawiony pod swoim prawdziwym nazwiskiem.
Autor reportażu o promie "Heweliusz" przyznał, że udało mu się skontaktować i rozmawiać z kapitanową, która przez 30 lat nie chciała kontaktu z dziennikarzami.
- Podczas kolejnej rozmowy telefonicznej powiedziała mniej więcej coś takiego: "wie pan, ten mój Andrzej był takim trochę gadżeciarzem. Kupował różne elektroniczne cacka podczas kolejnych rejsów. Ostatnio kupił sobie kamerę". Akurat nie zabrał jej w ostatni rejs, ale na kamerze były sceny zarejestrowane na Haweliuszu. Kapitanowa dodała: "nie sądziłem, że to będzie dla pana interesujące, to dałam to Borysowi Szycowi, żeby się lepiej przygotował do swojej roli" - opowiada Zadworny.
Zarówno książka, jak i serial pokazują także postać ochmistrza Edwarda Kurpiela, jednego z 9 uratowanych z katastrofy, jedynego szczecinianina.
- Pływał najdłużej na tym promie, więc wszystkich znał. Został wyznaczony do takiej bardzo niewdzięcznej roli identyfikowania zwłok. On po prostu jeździł po prosektoriach w Koszalinie, w Szczecinie, w Niemczech i w Świnoujściu. Tam odkrywano prześcieradła... On patrzył w twarz. Jeśli nie rozpoznawał w tej osobie kogoś, kogo znał, no to było wiadomo, że to pasażer i trzeba szukać dalej - dodaje Zadworny.
Reportaż pt. "Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku" można już przeczytać, natomiast premiera serialu pt. "Heweliusz" przypada 5 listopada. Pokaz przedpremierowy serialu już w sobotę w szczecińskiej filharmonii.
Całą rozmowę można wysłuchać, ale również obejrzeć - na naszej podstronie czy radiowym Facebooku, powtórka całości na antenie o północy.
Autorka edycji: Joanna Chajdas
Autor reportażu o promie "Heweliusz" przyznał, że udało mu się skontaktować i rozmawiać z kapitanową, która przez 30 lat nie chciała kontaktu z dziennikarzami.
- Podczas kolejnej rozmowy telefonicznej powiedziała mniej więcej coś takiego: "wie pan, ten mój Andrzej był takim trochę gadżeciarzem. Kupował różne elektroniczne cacka podczas kolejnych rejsów. Ostatnio kupił sobie kamerę". Akurat nie zabrał jej w ostatni rejs, ale na kamerze były sceny zarejestrowane na Haweliuszu. Kapitanowa dodała: "nie sądziłem, że to będzie dla pana interesujące, to dałam to Borysowi Szycowi, żeby się lepiej przygotował do swojej roli" - opowiada Zadworny.
Zarówno książka, jak i serial pokazują także postać ochmistrza Edwarda Kurpiela, jednego z 9 uratowanych z katastrofy, jedynego szczecinianina.
- Pływał najdłużej na tym promie, więc wszystkich znał. Został wyznaczony do takiej bardzo niewdzięcznej roli identyfikowania zwłok. On po prostu jeździł po prosektoriach w Koszalinie, w Szczecinie, w Niemczech i w Świnoujściu. Tam odkrywano prześcieradła... On patrzył w twarz. Jeśli nie rozpoznawał w tej osobie kogoś, kogo znał, no to było wiadomo, że to pasażer i trzeba szukać dalej - dodaje Zadworny.
Reportaż pt. "Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku" można już przeczytać, natomiast premiera serialu pt. "Heweliusz" przypada 5 listopada. Pokaz przedpremierowy serialu już w sobotę w szczecińskiej filharmonii.
Całą rozmowę można wysłuchać, ale również obejrzeć - na naszej podstronie czy radiowym Facebooku, powtórka całości na antenie o północy.
Autorka edycji: Joanna Chajdas
Autor reportażu o promie "Heweliusz" przyznał, że udało mu się skontaktować i rozmawiać z kapitanową, która przez 30 lat nie chciała kontaktu z dziennikarzami.
- Pływał najdłużej na tym promie, więc wszystkich znał. Został wyznaczony do takiej bardzo niewdzięcznej roli identyfikowania zwłok. On po prostu jeździł po prosektoriach w Koszalinie, w Szczecinie, w Niemczech i w Świnoujściu. Tam odkrywano prześcieradła... On patrzył w twarz. Jeśli nie rozpoznawał w tej osobie kogoś, kogo znał, no to było wiadomo, że to pasażer i trzeba szukać dalej - dodaje Zadworny.


Radio Szczecin