Pięćdziesiąt tysięcy rzymian oglądało spotkanie na telebimie na Stadionie Olimpijskim, ale to był chaotyczny, bardzo twardy i brzydki mecz. Feyenoord przez pół godziny przeważał i atakował, ale niewiele z tego wynikało. Potem po genialnej wrzutce Gianluki Manciniego w pole karne Nicolo Zaniolo znalazł się z piłką przed bramkarzem Justinem Bijlowem i zdobył bramkę meczu. W drugiej odsłonie holenderska ekipa miała miażdżącą przewagę, ale rzymian przed utratą bramką uchronił słupek, poprzeczka i znakomity bramkarz Rui Patricio. Zespół zaledwie kilka razy opuścił swoją połowę. Ale bronił się szczęśliwie i dzielnie.
Po meczu trener Mourinho płakał ze wzruszenia.
- To zwycięstwo z Romą ma dla mnie specjalne znaczenie. Co innego wygrać, kiedy wszyscy się tego spodziewają, kiedy masz drużynę asów i zwycięzców, kiedy stoją za tobą zapewniające zwycięstwo inwestycje. Dlatego to takie specjalne - mówił Mourinho.
Włoscy eksperci byli zgodni, że Mourinho stworzył zespół wojowników, którzy nigdy się nie poddają i walczą do końca. Nicola Zalewski grał dobrze i bardzo ofiarnie. Zszedł wyczerpany w 65. minucie. W Rzymie do późna w nocy eksplodowały petardy i krążyły roztrąbione samochody. Fani masowo wylegli na ulice.
Roma zdobyła pierwsze europejskie trofeum od 1961 roku, kiedy sięgnęła po Puchar Miast Targowych - uważany za poprzednika Pucharu UEFA. Królem strzelców rozgrywek z dorobkiem 10 trafień w 13 występach został natomiast napastnik Feyenoordu - Nigeryjczyk Cyriel Dessers.