Hiszpańskie władze twierdzą, że za atakiem w Barcelonie stoi komórka złożona z 8 terrorystów. Grupa miała też planować zamach z użyciem butli gazowej.
Kataloński minister spraw wewnętrznych Joaquim Forn poinformował wcześniej, że w związku z zamachami zatrzymano trzy osoby. Cały czas poszukiwany jest jednak kierowca furgonetki, która w czwartek po południu wjechała w tłum pieszych w centrum Barcelony. Zginęło co najmniej 13 osób, a około stu zostało rannych.
Z kolei w czwartek w nocy nadmorskim kurorcie Cambrils, położonym około stu kilometrów na południe od Barcelony, samochód wjechał w grupę osób. Siedem osób zostało rannych. Czterej sprawcy zostali zastrzeleni na miejscu przez funkcjonariuszy. Mieli na sobie ładunki wybuchowe, które nie eksplodowały. Piąty terrorysta, który jako jedyny nie znajdował się w furgonetce, zmarł po postrzeleniu przez policję później w szpitalu.
Hiszpańskie służby poinformowały, że wśród zabitych i rannych w Barcelonie są osoby co najmniej 18 narodowości. MSZ w Warszawie poinformowało, że "hiszpańskie władze dotychczas nie potwierdziły, by ucierpieli polscy obywatele".
Zdjęcia z Barcelony są na pierwszych stronach niemal wszystkich dzisiejszych dzienników w Wielkiej Brytanii. Analitycy podkreślają, ze atak w Hiszpanii to część tej samej, niepokojącej erupcji przemocy, która na Wyspach zaowocowała atakami w Westminster, na London Bridge i w Manchesterze.
"Krwawa łażnia", "Masakra" - to tytuły w dziennikach "Metro" i "Daily Mirror". Guardian pisze o ataku na serce Barcelony. "Zło uderza ponownie" - na pierwszej stronie "The Times". W komentarzu redakcyjnym tego ostatniego dziennika znajduje się diagnoza, iż z falą przemocy trzeba walczyć u źródła. A według dziennika jest to "fanatyczne wykrzywienie islamu, tworzące z niego kult śmierci". Dziś w gazecie znajduje się apel kilku brytyjskich imamów o utworzenie narodowej rady duchownych, która oferowałaby wiernym odtrutkę na radykalną propagandę: prezentowała wizję islamu otwartego i pokojowego. Komentarz redakcyjny ocenia że takie działania to jedyna skuteczna droga. "Rozkład może być powstrzymany tylko od środka Islamu" - wyrokuje Times.
"Sky News" przypomina, że służby oceniają, iż obecnie tylko na Wyspach radykalne poglądy ponad trzech tysięcy ludzi mogą się przekształcić w erupcję przemocy. Z analizy stacji przebija pesymizm co do najbliższej przyszłości. Jak podkreśla "Sky News", ataki przygotowywane są ostatnio prostymi, amatorskimi metodami. "Niepokojąca prawda jest taka, że mogą one być niemożliwe do wykrycia" - czytamy.
Włoska prasa dziwi się, z jaką łatwością terroryści dokonali ataku w Barcelonie. Komentatorzy podkreślają, że tylko zjednoczona Europa ma szansę stawić czoło islamskiemu terroryzmowi. „Corriere della Sera” pyta jak to możliwe, że nikt nie był w stanie powstrzymać terrorysty na jednej z najtłoczniejszych ulic Barcelony.
„La Reppublica” pyta, co się stało z hiszpańskimi siłami bezpieczeństwa, które tak dobrze dawały sobie radę z terrorystami baskijskimi. Oba dzienniki podkreślają, że uderzono w symboliczne miejsce dla Barcelony.
Prawicowy „Il Giornale” pisze, że Katalonia jest najbardziej zislamizowanym regionem Hiszpanii, a tragedii pośrednio winna jest pobłażliwość dla muzułmańskiego radykalizmu.
„Libero” przestrzega, że po zamachach w Paryżu, Londynie, Berlinie i Barcelonie na pewno przyjdzie kolej na Rzym czy Mediolan.
Z kolei w czwartek w nocy nadmorskim kurorcie Cambrils, położonym około stu kilometrów na południe od Barcelony, samochód wjechał w grupę osób. Siedem osób zostało rannych. Czterej sprawcy zostali zastrzeleni na miejscu przez funkcjonariuszy. Mieli na sobie ładunki wybuchowe, które nie eksplodowały. Piąty terrorysta, który jako jedyny nie znajdował się w furgonetce, zmarł po postrzeleniu przez policję później w szpitalu.
Hiszpańskie służby poinformowały, że wśród zabitych i rannych w Barcelonie są osoby co najmniej 18 narodowości. MSZ w Warszawie poinformowało, że "hiszpańskie władze dotychczas nie potwierdziły, by ucierpieli polscy obywatele".
Zdjęcia z Barcelony są na pierwszych stronach niemal wszystkich dzisiejszych dzienników w Wielkiej Brytanii. Analitycy podkreślają, ze atak w Hiszpanii to część tej samej, niepokojącej erupcji przemocy, która na Wyspach zaowocowała atakami w Westminster, na London Bridge i w Manchesterze.
"Krwawa łażnia", "Masakra" - to tytuły w dziennikach "Metro" i "Daily Mirror". Guardian pisze o ataku na serce Barcelony. "Zło uderza ponownie" - na pierwszej stronie "The Times". W komentarzu redakcyjnym tego ostatniego dziennika znajduje się diagnoza, iż z falą przemocy trzeba walczyć u źródła. A według dziennika jest to "fanatyczne wykrzywienie islamu, tworzące z niego kult śmierci". Dziś w gazecie znajduje się apel kilku brytyjskich imamów o utworzenie narodowej rady duchownych, która oferowałaby wiernym odtrutkę na radykalną propagandę: prezentowała wizję islamu otwartego i pokojowego. Komentarz redakcyjny ocenia że takie działania to jedyna skuteczna droga. "Rozkład może być powstrzymany tylko od środka Islamu" - wyrokuje Times.
"Sky News" przypomina, że służby oceniają, iż obecnie tylko na Wyspach radykalne poglądy ponad trzech tysięcy ludzi mogą się przekształcić w erupcję przemocy. Z analizy stacji przebija pesymizm co do najbliższej przyszłości. Jak podkreśla "Sky News", ataki przygotowywane są ostatnio prostymi, amatorskimi metodami. "Niepokojąca prawda jest taka, że mogą one być niemożliwe do wykrycia" - czytamy.
Włoska prasa dziwi się, z jaką łatwością terroryści dokonali ataku w Barcelonie. Komentatorzy podkreślają, że tylko zjednoczona Europa ma szansę stawić czoło islamskiemu terroryzmowi. „Corriere della Sera” pyta jak to możliwe, że nikt nie był w stanie powstrzymać terrorysty na jednej z najtłoczniejszych ulic Barcelony.
„La Reppublica” pyta, co się stało z hiszpańskimi siłami bezpieczeństwa, które tak dobrze dawały sobie radę z terrorystami baskijskimi. Oba dzienniki podkreślają, że uderzono w symboliczne miejsce dla Barcelony.
Prawicowy „Il Giornale” pisze, że Katalonia jest najbardziej zislamizowanym regionem Hiszpanii, a tragedii pośrednio winna jest pobłażliwość dla muzułmańskiego radykalizmu.
„Libero” przestrzega, że po zamachach w Paryżu, Londynie, Berlinie i Barcelonie na pewno przyjdzie kolej na Rzym czy Mediolan.