Były prezes Silesii usłyszał zarzuty za podpisanie umowy z firmą Kraftport na dzierżawę pochylni w zamkniętej szczecińskiej stoczni - dowiedziało się Radio Szczecin. W środę zatrzymała go katowicka prokuratura.
Stoczniowiec Jacek Kantor uważa, że Kraftport od początku był niewiarygodny. - To była kompletnie nikomu nieznana firma o bardzo skromnym kapitale zakładowym. Na dodatek zarejestrowanie spółki nastąpiło dopiero po zawarciu umowy - mówi Kantor i dodaje, że jego zdaniem umowa z Kraftportem miała umożliwić wyprowadzenie majtku ze stoczni.
Zdaniem prokuratorów, umowa z katowicką firmą została zawarta niezgodnie z prawem, bo bez zgody ministra skarbu państwa. Kraftport nigdy nie zapłacił złotówki za dzierżawę, a dysponował terenami stoczni i czerpał z tego tytułu zyski, m.in. sprzedał złom.
Wojciech B. nie przyznał się do winy. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. Były prezes nie trafi do aresztu. Prokuratura obciążyła hipotekę jednej z nieruchomości należących do podejrzanego na kwotę pół mln zł.
Silesia chce unieważnić umowę dzierżawy. W sądzie toczy się proces między tą spółką a firmą Kraftport.
Katowicka prokuratura wszczęła śledztwo po zawiadomieniu byłego senatora Prawa i Sprawiedliwości Krzysztofa Zaremby.
Zarzut nieumyślnego działania na szkodę TF usłyszała też Jolanta M. - prokurent spółki, ale jak informują śledczy, nie ma to związku z umową z Kraftportem.