Umowy podpisywane w pośpiechu na przykład na działce, w mieszkaniu, a nawet przy śmietniku - przedstawiciele firm zjawiają się u starszych osób i namawiają do podpisania dokumentów "obniżających abonament telefoniczny". Najstarsza poszkodowana osoba w regionie ma 98 lat.
Naciągacze mówią, że reprezentują znane sieci telekomunikacyjne, a później okazuje się, że umowa jest podpisywana z zupełnie inną firmą. Rachunki z miesiąca na miesiąc są coraz wyższe, a za rezygnację z oferty jest kara finansowa.
W Szczecinie jest kilkadziesiąt poszkodowanych osób, w tym pani Janina.
- To jest coś strasznego, to jest oszustwo. Byłam na działce, przyszedł pan, przyniósł mi umowę. Dosłownie na śmietniku była podpisana. Stoi duży śmietnik i on mówi, że już nie będziemy wchodzić do domu, tylko pani podpisze i będzie miała pani telefon - relacjonuje pani Janina.
Jak tłumaczy Łukasz Peryt z biura rzecznika konsumentów, udowodnienie, że przedstawiciel firmy wprowadził klienta w błąd jest prawie niemożliwe.
- Skala zjawiska wskazuje, że jest dużo nieprawidłowości w informacjach podawanych ustnie. Stoją one w sprzeczności z dokumentami sygnowanymi podpisami tych ludzi, abonentów, którzy dali się wpuścić w przysłowiowe maliny - powiedział Peryt.
Klient, który nie odstąpi od umowy w ciągu czternastu dni, najczęściej płaci kilkaset złotych kary za jej zerwanie. Sprawę zgłoszono do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Trwa postępowanie.
W Szczecinie jest kilkadziesiąt poszkodowanych osób, w tym pani Janina.
- To jest coś strasznego, to jest oszustwo. Byłam na działce, przyszedł pan, przyniósł mi umowę. Dosłownie na śmietniku była podpisana. Stoi duży śmietnik i on mówi, że już nie będziemy wchodzić do domu, tylko pani podpisze i będzie miała pani telefon - relacjonuje pani Janina.
Jak tłumaczy Łukasz Peryt z biura rzecznika konsumentów, udowodnienie, że przedstawiciel firmy wprowadził klienta w błąd jest prawie niemożliwe.
- Skala zjawiska wskazuje, że jest dużo nieprawidłowości w informacjach podawanych ustnie. Stoją one w sprzeczności z dokumentami sygnowanymi podpisami tych ludzi, abonentów, którzy dali się wpuścić w przysłowiowe maliny - powiedział Peryt.
Klient, który nie odstąpi od umowy w ciągu czternastu dni, najczęściej płaci kilkaset złotych kary za jej zerwanie. Sprawę zgłoszono do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Trwa postępowanie.


Radio Szczecin