Naukowiec Uniwersytetu Szczecińskiego, oskarżony o plagiat, zostanie dziekanem nowego wydziału kultury fizycznej i promocji zdrowia.
Jak udowodnili dziennikarze, profesor Jerzy Eider w swojej pracy habilitacyjnej wykorzystał wyniki badań prowadzonych przez jego studenta, ale podpisał je swoim nazwiskiem.
Profesor Waldemar Tarczyński, rektor US tłumaczy, że po ujawnieniu sprawy w mediach, zajęła się ją prokuratura i komisja dyscyplinarna uczelni.
- W moim przekonaniu, zrobiliśmy to, co do nas należało - podkreśla Waldemar Tarczyński. - Dziennikarze przeprowadzili śledztwo, zarzucili nieprawidłowości, plagiat - sprawa była wyjaśniana. To trwało sporo czasu, odbyły się sprawy sądowe. Ten przypadek dokładnie badała uczelniana komisja dyscyplinarna, która jest ciałem niezależnym i sprawa zakończyła się, kolokwialnie mówiąc, uniewinnieniem.
Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, bo jak się okazało, w świetle prawa, praca habilitacyjna nie jest dokumentem. Jerzy Eider wytoczył dziennikarzom sprawę o naruszenie dóbr osobistych i ją przegrał. Zdaniem sądu, argumenty żurnalistów były dobrze udokumentowane.
Czy w świetle ustaleń dziennikarskiego śledztwa, Jerzy Eider powinien piastować eksponowane funkcje na uczelni? Rektor odpowiada, że nie może szykanować pracowników, którzy formalnie nie są o nic oskarżeni.
- Niesmak zawsze pozostaje, ale można się zastanawiać, kto go może mieć - tłumaczy rektor Uniwersytetu Szczecińskiego. - Ja mogę powiedzieć: na dwoje babka wróżyła. Mamy niesmak, bo pracownik jest atakowany, bo się źle czuje, nie może dobrze pracować, chociaż jest wszystko w porządku. A z drugiej strony można sobie domniemywać, że nie wszystko zostało w tej sprawie wyjaśnione. Ale my nie jesteśmy od tego, żeby to rozstrzygać. Są ciała do tego powołane, one rozstrzygnęły i na tej podstawie my działamy dalej.
Jeden z dziennikarzy prowadzących śledztwo, Leszek Wójcik z Kuriera Szczecińskiego uważa, że decyzja władz Uniwersytetu jest niezrozumiała, jego zdaniem "wszystko nie jest w porządku". Przypomina, że Jerzy Eider podczas przesłuchania przed komisją dyscyplinarną przyznał się do wykorzystania pracy swoich studentów.
Nie udało nam się skontaktować z Jerzym Eiderem. Dziekanem będzie przez 8 miesięcy, do wyborów nowych władz na uczelni.
Profesor Waldemar Tarczyński, rektor US tłumaczy, że po ujawnieniu sprawy w mediach, zajęła się ją prokuratura i komisja dyscyplinarna uczelni.
- W moim przekonaniu, zrobiliśmy to, co do nas należało - podkreśla Waldemar Tarczyński. - Dziennikarze przeprowadzili śledztwo, zarzucili nieprawidłowości, plagiat - sprawa była wyjaśniana. To trwało sporo czasu, odbyły się sprawy sądowe. Ten przypadek dokładnie badała uczelniana komisja dyscyplinarna, która jest ciałem niezależnym i sprawa zakończyła się, kolokwialnie mówiąc, uniewinnieniem.
Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, bo jak się okazało, w świetle prawa, praca habilitacyjna nie jest dokumentem. Jerzy Eider wytoczył dziennikarzom sprawę o naruszenie dóbr osobistych i ją przegrał. Zdaniem sądu, argumenty żurnalistów były dobrze udokumentowane.
Czy w świetle ustaleń dziennikarskiego śledztwa, Jerzy Eider powinien piastować eksponowane funkcje na uczelni? Rektor odpowiada, że nie może szykanować pracowników, którzy formalnie nie są o nic oskarżeni.
- Niesmak zawsze pozostaje, ale można się zastanawiać, kto go może mieć - tłumaczy rektor Uniwersytetu Szczecińskiego. - Ja mogę powiedzieć: na dwoje babka wróżyła. Mamy niesmak, bo pracownik jest atakowany, bo się źle czuje, nie może dobrze pracować, chociaż jest wszystko w porządku. A z drugiej strony można sobie domniemywać, że nie wszystko zostało w tej sprawie wyjaśnione. Ale my nie jesteśmy od tego, żeby to rozstrzygać. Są ciała do tego powołane, one rozstrzygnęły i na tej podstawie my działamy dalej.
Jeden z dziennikarzy prowadzących śledztwo, Leszek Wójcik z Kuriera Szczecińskiego uważa, że decyzja władz Uniwersytetu jest niezrozumiała, jego zdaniem "wszystko nie jest w porządku". Przypomina, że Jerzy Eider podczas przesłuchania przed komisją dyscyplinarną przyznał się do wykorzystania pracy swoich studentów.
Nie udało nam się skontaktować z Jerzym Eiderem. Dziekanem będzie przez 8 miesięcy, do wyborów nowych władz na uczelni.