Antyreklamę biura podróży wozi na dachu swojego samochodu mieszkaniec Szczecina.
Tadeusz Guzikowski zamontował tam tablicę z napisem "Rainbow Tours oszukało mnie - oddajcie mi pieniądze".
Niezadowolony klient domaga się zwrotu ponad 7 tysięcy zł za niewykorzystane bilety i dodatkowe wydatki, jakie poniósł gdy na lotnisku okazało się, że jego samolot do Bangkoku nie wystartuje.
Chyba nie ma osoby, która przechodząc obok auta nie zwróciłaby uwagi na nietypowy szyld. - Biuro chyba zrobi wszystko, żeby uniknąć takiej antyreklamy - uważają przechodnie.
Na to liczy Tadeusz Guzikowski. W styczniu zaplanował wakacje w Tajlandii. Bilety zarezerwował w sieci, zapłacił w szczecińskim oddziale biura podróży. Dopiero w Warszawie okazało się, że ukraińskie linie kilka dni wcześniej zawiesiły część połączeń, potem zbankrutowały.
- Rainbow Tours oszukało mnie, nie zawiadomiło mnie. Pojechałem na lotnisko i musiałem kupić nowe bilety, które kosztowały mnie 2,4 tys. zł więcej - tłumaczy Guzikowski.
Rainbow Tours poinformowało nas, że było tylko pośrednikiem, dlatego to od linii lotniczych Guzikowski powinien żądać zwrotu pieniędzy. Upadły przewoźnik uruchomił formularz na stronie - tam można się zgłosić. Według biura, Guzikowski naraża renomę firmy, możliwe więc, że ta wytoczy mu proces.
- Będę woził tablicę 5 lat albo i więcej aż mi oddadzą pieniądze. Czekam na sprawę - zapowiada Tadeusz Guzikowski.
Na razie wysłał do biura wezwanie do zapłaty.
Niezadowolony klient domaga się zwrotu ponad 7 tysięcy zł za niewykorzystane bilety i dodatkowe wydatki, jakie poniósł gdy na lotnisku okazało się, że jego samolot do Bangkoku nie wystartuje.
Chyba nie ma osoby, która przechodząc obok auta nie zwróciłaby uwagi na nietypowy szyld. - Biuro chyba zrobi wszystko, żeby uniknąć takiej antyreklamy - uważają przechodnie.
Na to liczy Tadeusz Guzikowski. W styczniu zaplanował wakacje w Tajlandii. Bilety zarezerwował w sieci, zapłacił w szczecińskim oddziale biura podróży. Dopiero w Warszawie okazało się, że ukraińskie linie kilka dni wcześniej zawiesiły część połączeń, potem zbankrutowały.
- Rainbow Tours oszukało mnie, nie zawiadomiło mnie. Pojechałem na lotnisko i musiałem kupić nowe bilety, które kosztowały mnie 2,4 tys. zł więcej - tłumaczy Guzikowski.
Rainbow Tours poinformowało nas, że było tylko pośrednikiem, dlatego to od linii lotniczych Guzikowski powinien żądać zwrotu pieniędzy. Upadły przewoźnik uruchomił formularz na stronie - tam można się zgłosić. Według biura, Guzikowski naraża renomę firmy, możliwe więc, że ta wytoczy mu proces.
- Będę woził tablicę 5 lat albo i więcej aż mi oddadzą pieniądze. Czekam na sprawę - zapowiada Tadeusz Guzikowski.
Na razie wysłał do biura wezwanie do zapłaty.