Terrorysta, który z maczetą rzucił się w piątek rano w paryskim Luwrze na wojskowy patrol nie chce składać żadnych zeznań. W zamachu dwóch żołnierzy z pułku spadochronowego odniosło lekkie obrażenia.
Jego ojciec mieszkający w Egipcie przyznał, że na wiadomość podaną przez tamtejsze media trafił na Facebooku. Tam znalazł nazwisko syna. Powiedział, że nie wierzy, że to on był sprawcą tego zamachu.
Gilles Kepel, politolog specjalizujący się w problematyce świata arabskiego uważa, że napastnik z Luwru nie ma klasycznego profilu osobowości terrorysty. Nie pochodził z najuboższej klasy społecznej. Skończył studia prawnicze i należał do kadry menadżerskiej w firmie w Dubaju. - Nie zrobił tego zatem z pobudek socjalnych - uważa Kepel. Według politologa, zamachowiec uwierzył w ideologię Państwa Islamskiego.
Według policji, sprawca już latem ubiegłego roku wynajął apartament w VIII dzielnicy Paryża, na kilka miesięcy przed tym zanim wystąpił w konsulacie francuskim w Dubaju o wizę. W jego mieszkaniu policja nie natrafiła na żaden ślad mogący świadczyć o powiązaniach 29-latka z dżihadem.