Sanepid szuka dopalaczy w zachodniopomorskich sklepach, barach i hurtowniach. Wojewódzki inspektor nakazał wzmożone kontrole po tym, jak okazało się, że w dwóch sklepach w Koszalinie można było kupić środki odurzające.
Od początku roku sanepid sprawdzał handlowców z regionu 50 razy i tylko w dwóch przypadkach inspektorzy zamknęli sklepy z dopalaczami. To dlatego, że sprzedawcy o każdej wizycie są powiadamiani.
- Tak mówi prawo. Jesteśmy zobowiązani do informowania handlowców - wyjaśnia rzeczniczka zachodniopomorskiego sanepidu, Małgorzata Kapłan. - Jeżeli więc sprzedawca dowie się o kontroli, to po prostu zamyka obiekt.
Tymczasem na szczecińską toksykologię średnio co drugi dzień trafia dziecko po zażyciu dopalaczy. To dlatego, że bez problemu można je kupić np. przez internet.
- Sklepów nie ma, ale w sieci można dostać wszystko. Zamawia się i przywożą do domu - przyznają młodzi szczecinianie.
Kara za sprzedaż dopalaczy to nawet milion złotych. Handlowiec może trafić do więzienia na 10 lat.
- Tak mówi prawo. Jesteśmy zobowiązani do informowania handlowców - wyjaśnia rzeczniczka zachodniopomorskiego sanepidu, Małgorzata Kapłan. - Jeżeli więc sprzedawca dowie się o kontroli, to po prostu zamyka obiekt.
Tymczasem na szczecińską toksykologię średnio co drugi dzień trafia dziecko po zażyciu dopalaczy. To dlatego, że bez problemu można je kupić np. przez internet.
- Sklepów nie ma, ale w sieci można dostać wszystko. Zamawia się i przywożą do domu - przyznają młodzi szczecinianie.
Kara za sprzedaż dopalaczy to nawet milion złotych. Handlowiec może trafić do więzienia na 10 lat.