Proces dyscyplinarny za kradzież czeka sędziego Sądu Okręgowego w Szczecinie. Pod koniec czerwca w jednym z marketów budowlanych Paweł M. schował do kieszeni łącznik do wkrętarki, element zestawu wartego 95 zł. Gdy został przyłapany zapłacił w kasie za cały produkt, ale odpowiedzialności nie uniknie.
Paweł M. usłyszał zarzuty dopiero pod koniec stycznia, a zawieszony jest od kilku dni. To dlatego, że szczecińscy sędziowie nie chcieli prowadzić postępowania dyscyplinarnego osoby, którą znają. Trzeba było wyznaczyć inny organ. Jak tłumaczy Tomasz Szaj, prezes sądu nie mogła też od razu zawiesić sędziego, bo to wykroczenie a nie przestępstwo. Musiała czekać na zarzuty. Teraz Pawłowi M. grozi od upomnienia po wydalenie z zawodu.
- Wszystko zależy od oceny okoliczności tej sprawy. Jak do tego doszło, jaki był zamiar w tym zakresie - wyjaśnia Szaj.
Zapytaliśmy rzecznika prasowego Krajowej Rady Sądownictwa Waldemara Żurka, czy postępowanie powinno trwać tak długo. Poinformował, że sprawdzi jak było i odpowie. Jak dodał, od sędziów należy wymagać więcej i karać ich przykładnie, ale jednocześnie zagwarantować prawo do obrony, bo mogło być np. tak że sędzia schował przedmiot do kieszeni z roztargnienia, gdy np. zadzwonił do niego telefon.
Jak dodaje Tomasz Szaj, takie przypadki, jak sprawa sędziego Pawła M., zdarzają się bardzo rzadko.
- Zdarzają się wykroczenia drogowe, to faktycznie w obecnych czasach jest częste, tych spraw jest kilka-kilkanaście w skali kraju. Natomiast osobiście nie jest mi znany, w naszym okręgu, żaden przypadek takiego wykroczenia, jak w tej sprawie. To jest bardzo rzadkie i do tej pory, w naszym okręgu, chyba się nie zdarzyło - podkreśla Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
O sprawie, jako pierwszy, poinformował "Fakt".
W ostatnich dniach głośno było także o sędzi z Wrocławia, podejrzanym o kradzież elektroniki wartej około dwóch tys. zł. Jako sprawcę wskazali go ochroniarze w markecie. On nie przyznaje się do winy, a śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.