Właściciele winnic w Zachodniopomorskiem alarmują, że ich uprawy winorośli są zagrożone.
Winorośle bardzo ucierpiały - mówi Jacek Turnau, współwłaściciel winnicy w Baniewicach.
- Najcięższa była dla nas noc z poniedziałku na wtorek. Termometry zanotowały -4,8 stopnia. Na tym etapie rozwoju winorośli już nawet -1 jest szkodliwe, więc to było dużo niżej niż mogło być - mówi Turnau.
Mróz dotarł także do najwyżej położonej winnicy w regionie. Założona została w Kołowie po to, by ustrzec się przed podobnie niesprzyjającymi warunkami - mówi jej właściciel Piotr Jassa.
- Mamy część młodą, posadzoną w zeszłym roku i tu straty są jakieś 70%. To są delikatne pędy, które dopiero wyrosły w tym roku i one zostały dosyć mocno porażone - mówi Jassa.
W poprzednich latach takie przymrozki zdarzały się najpóźniej w kwietniu. Pozwalało to na uratowanie roślin. Teraz w wielu winnicach wymarzły prawie wszystkie winorośle, a szanse na plon są nikłe - mówi właściciel winnicy z Trzebiatowa pod Stargardem Sebastian Pilczuk.
- Mamy stratę prawie stuprocentową. 6 maja o godzinie 4-5 były najniższe temperatury, z którymi sobie nie poradziliśmy. Broniliśmy się, były ogniska, mieliśmy pochodnie, nie dało rady - mówi Pilczuk.
Aby uratować winorośle, winiarze stosują m.in. talerzowanie, czyli odwracanie ziemi, aby przyciągać promienie słoneczne. Niektórzy używają także wiatraków i palą ogniska. Metody te są jednak dość kosztowne.
Według Stowarzyszenia Winnice Pomorza Zachodniego, w regionie jest 24 wytwórców wina. Prawie wszyscy ucierpieli przez przymrozki.
Edycja tekstu: Michał Król