Hiszpańska policja szuka głównego sprawcy czwartkowego zamachu w Barcelonie. Hiszpańskie MSW podało, że cała grupa terrorystyczna, która stała za atakami w stolicy Katalonii i w mieście Cambrils została rozbita. Nadal jednak nie schwytano kierowcy, który wjechał w tłum w centrum Barcelony.
Głównym zamachowcem, który w czwartkowe popołudnie tratował ludzi na deptaku La Rambla jest prawdopodobnie 22-letni, urodzony w Maroku Junes Abujakub. Katalońska policja potwierdza, że kierowca vana wciąż jest na wolności. Choć nie podaje jego tożsamości, to nazwisko Abujakuba jest niemal pewne. - Potwierdzam, że za tą osobą wydaliśmy list gończy. Chodzi o tego człowieka, którego nazwisko podawały media. Policja wciąż szuka tej osoby - mówił rzecznik katalońskiej policji Albert Oliva.
Katalońska policja twierdzi, że hiszpańsko-marokańska grupa, która stoi za podwójnym zamachem w Barcelonie i w Cambrils liczyła co najmniej 12 osób. Pięciu terrorystów zastrzelono jeszcze w Cambrils, a co najmniej trzy osoby zginęły na dobę przed zamachem w wybuchu gazu w domu w mieście Alcanar. To właśnie tam prawdopodobnie grupa przygotowywała ataki. Początkowo chcieli oni użyć gazu, ale ostatecznie zdecydowali się na użycie samochodów.
Trzech mężczyzn zostało z kolei aresztowanych w mieście Ripoll na północy Hiszpanii, skąd miała pochodzić większość terrorystów. Wśród zatrzymanych jest m.in. Driss Ukabir, na którego rzekomo skradzione dokumenty terroryści wypożyczyli białego vana, którego potem użyli w Barcelonie. Służby szukają teraz m.in. imama meczetu w Ripoll, który także pochodził z Maroka i niewykluczone, że stał za radykalizacją całej grupy. Nie jest jednak wykluczone, że radykalny duchowny jest jedną z osób, która zginęła w wybuchu gazu w Alcanar.
Nie wiadomo, co dzieje się z 22-letnim Junesem Abujakubem, który prawdopodobnie kierował vanem, rozjeżdżającym ludzi w Barcelonie. Wiadomo jedynie, że napastnikowi udało się uciec zaraz po ataku. Pojawiły się nieoficjalne informacje, że napastnik mógł uciec przez granicę do Francji.
Tymczasem ministerstwo spraw wewnętrznych podało, że cała grupa terrorystów została już rozbita. Hiszpańskie służby mówią, że grupa liczyła kilkanaście osób i planowała znacznie poważniejszy atak, być może z użyciem gazu.
Minister spraw wewnętrznych Hiszpanii Juan Ignacio Zoido twierdzi, że sytuacja w kraju jest opanowana i nie ma potrzeby podwyższać poziomu alertu terrorystycznego. - Eksperci jednogłośnie zaproponowali, a my przyjęliśmy tę propozycję, by utrzymać obecny czwarty stopień i nie podwyższać go do najwyższego piątego. Równocześnie jednak zastosujemy nowe środki bezpieczeństwa. To będzie cała seria różnych rzeczy - powiedział.
Wiadomo, że nowe środki bezpieczeństwa zostaną wprowadzone m.in. w miejscach uczęszczanych przez turystów jak i przez samych Hiszpanów.
W czwartkowych atakach w Barcelonie i Cambrils zginęło w sumie 14 osób, a 130 zostało rannych. Ofiary i ranni pochodzą z ponad 30 krajów.
Katalońska policja twierdzi, że hiszpańsko-marokańska grupa, która stoi za podwójnym zamachem w Barcelonie i w Cambrils liczyła co najmniej 12 osób. Pięciu terrorystów zastrzelono jeszcze w Cambrils, a co najmniej trzy osoby zginęły na dobę przed zamachem w wybuchu gazu w domu w mieście Alcanar. To właśnie tam prawdopodobnie grupa przygotowywała ataki. Początkowo chcieli oni użyć gazu, ale ostatecznie zdecydowali się na użycie samochodów.
Trzech mężczyzn zostało z kolei aresztowanych w mieście Ripoll na północy Hiszpanii, skąd miała pochodzić większość terrorystów. Wśród zatrzymanych jest m.in. Driss Ukabir, na którego rzekomo skradzione dokumenty terroryści wypożyczyli białego vana, którego potem użyli w Barcelonie. Służby szukają teraz m.in. imama meczetu w Ripoll, który także pochodził z Maroka i niewykluczone, że stał za radykalizacją całej grupy. Nie jest jednak wykluczone, że radykalny duchowny jest jedną z osób, która zginęła w wybuchu gazu w Alcanar.
Nie wiadomo, co dzieje się z 22-letnim Junesem Abujakubem, który prawdopodobnie kierował vanem, rozjeżdżającym ludzi w Barcelonie. Wiadomo jedynie, że napastnikowi udało się uciec zaraz po ataku. Pojawiły się nieoficjalne informacje, że napastnik mógł uciec przez granicę do Francji.
Tymczasem ministerstwo spraw wewnętrznych podało, że cała grupa terrorystów została już rozbita. Hiszpańskie służby mówią, że grupa liczyła kilkanaście osób i planowała znacznie poważniejszy atak, być może z użyciem gazu.
Minister spraw wewnętrznych Hiszpanii Juan Ignacio Zoido twierdzi, że sytuacja w kraju jest opanowana i nie ma potrzeby podwyższać poziomu alertu terrorystycznego. - Eksperci jednogłośnie zaproponowali, a my przyjęliśmy tę propozycję, by utrzymać obecny czwarty stopień i nie podwyższać go do najwyższego piątego. Równocześnie jednak zastosujemy nowe środki bezpieczeństwa. To będzie cała seria różnych rzeczy - powiedział.
Wiadomo, że nowe środki bezpieczeństwa zostaną wprowadzone m.in. w miejscach uczęszczanych przez turystów jak i przez samych Hiszpanów.
W czwartkowych atakach w Barcelonie i Cambrils zginęło w sumie 14 osób, a 130 zostało rannych. Ofiary i ranni pochodzą z ponad 30 krajów.