Charles Michel, który zrezygnuje kilka miesięcy wcześniej ze stanowiska szefa Rady Europejskiej nie spodziewa się trzęsienia ziemi w Brukseli.
Charles Michel połączył się późnym popołudniem z wybraną grupą brukselskich korespondentów. Wczoraj belgijskim mediom powiedział, że zamierza wystartować w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego i po uzyskaniu mandatu złożyć przysięgę w połowie lipca. Wtedy będzie musiał ustąpić ze stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej, które miał piastować do końca listopada.
Jest dużo czasu, by wybrać mojego następcę - tak Charles Michel odpowiedział na pytanie brukselskiej korespondentki Polskiego Radia czy nie obawia chaosu i problemu na Radzie Europejskiej, czyli na szczytach z udziałem przywódców 27-mki, jeśli zrezygnuje, a następcy nie uda się jednomyślnie uzgodnić. "Nie biorę nikogo z zaskoczenia, mamy kilka miesięcy" - powiedział szef Rady Europejskiej. Wybory do Europarlamentu odbędą się na początku czerwca. 17 czerwca zaplanowano już szczyt powyborczy, a 1,5 tygodnia później odbędzie się tradycyjny, czerwcowy szczyt kończący przewodnictwo Belgii w Unii. Jeśli wtedy przywódcy unijnych krajów nie wybiorą następcy, to od połowy lipca tymczasowo przewodniczącym Rady Europejskiej zostanie premier Viktor Orban, bo Węgry w drugiej połowie roku będą kierować pracami Unii.
"Ta reguła może być zmieniona zwykłą większością głosów. Jeśli będzie wola polityczna to jest wiele możliwości, by uniknąć szefowania Radzie przez Viktora Orbana" - powiedział Charles Michel pytany przez brukselską korespondentkę Polskiego Radia.
Dodał, że poinformował o swojej decyzji wszystkich przywódców i zareagowali oni w większości pozytywnie. Jego zdaniem informacja podana teraz, zadziała mobilizująco i uda się jeszcze przed połową lipca uzgodnić nowego przewodniczącego Rady Europejskiej.