Stan wojenny stłumił entuzjazm w narodzie, zmusił wielu wartościowych ludzi do emigracji, to są straty nieodwracalne - ocenia Mieczysław Ustasiak, przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Szczecińskiej. 37 lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku komunistyczne władze wprowadziły w Polsce stan wojenny.
Strajk w Stoczni Szczecińskiej został spacyfikowany już 15 grudnia. Wtedy czołgi T-55 zniszczyły bramy, a cztery kompanie Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej w asyście żołnierzy LWP zajęły zakład.
- Cały czas nawoływaliśmy, że opór może być tylko bierny. Wyszliśmy z założenia, że nie może być znowu rozlewu krwi w Szczecinie - podkreśla Ustasiak.
Po spacyfikowaniu stoczni Mieczysław Ustasiak został aresztowany. - Ten stan wojenny jakby stłumił entuzjazm, który był w narodzie, tą siłę, którą można było wykorzystać do odbudowy naszego kraju - uważa Ustasiak.
O generale Wojciechu Jaruzelskim mówi jasno. - To konfident Moskwy. Ma wiele rzeczy na sumieniu, ale jednocześnie, tak jak każdy człowiek, nie jest jednoznaczny - twierdzi Stanisław Ustasiak.
Skazany przez Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego na 4 lata więzienia odsiedział rok.
Na czele strajku w Szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia stanął wtedy Józef Kalemba. Protest trwał trzy dni i został spacyfikowany przez wojsko i milicję.
- Stan wojenny to był szok - mówi Józef Kalemba. - Najbardziej rozbito więź społeczną. Po raz pierwszy w Szczecinie w trakcie festiwalu Solidarności poczuło się jedność. Robotnik z urzędnikiem. To było coś pięknego.
Stoczniowcy w Gryfii zastrajkowali od razu w niedzielę. - Mieszkałem przy ul. Santockiej. Obudziłem się przed godziną 9 i przez ulicę jechały czołgi - wspomina.
Protest był krótki, Gryfia była na wyspie. Oddziały milicji i wojska, aby stłumić strajk, musiały przeprowadzić desant.
- Chciałem, abyśmy dotrwali do 17 grudnia. Nie udało nam się. 16 grudnia z okrętów desantowych ZOMO i wojska wjechali na teren stoczni i opanowali sytuację. Nie pozwoliliśmy się aresztować nikomu. Z grupą stoczniowców zdobyliśmy z powrotem radiowęzeł. Wojsko musiało nas przepuścić, bo około 40 robotników mnie chroniło. Przemówiłem przez radiowęzeł, że w obliczu przeważającej siły wroga, zaprzestajemy strajku.
Józef Kalemba w procesie w trybie doraźnym, czyli bez możliwości odwołania został skazany na 5 lat więzienia, po wyjściu na wolność został zwolniony z pracy.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku na mocy uchwały Rady Państwa, na wniosek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, na której czele stanął Wojciech Jaruzelski, na terenie całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, wprowadzony został stan wojenny.
Zawieszono działalność wszystkich organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych. Zmilitaryzowano Polskie Radio i Telewizję Polską. Internowano działaczy i doradców Solidarności, wprowadzono godzinę milicyjną. Celem wojskowej akcji była likwidacja protestów społecznych oraz wstrzymanie procesów demokratyzacyjnych, zainicjowanych w sierpniu 1980 roku, w efekcie których powstała Solidarność. Zagrażały one trwałości systemu komunistycznego oraz utrzymaniu władzy przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. W czasie stanu wojennego straciło życie ponad sto osób. Zgodnie z danymi Instytutu Pamięci Narodowej, internowanych zostało ponad 10 tysięcy, w tym niektóre osoby więcej niż raz. Tysiące ludzi było represjonowanych i wyrzuconych z pracy za udział w protestach lub popieranie podziemnej Solidarności. Stan wojenny trwał do 22 lipca 1983 roku.
Dodaj komentarz 3 komentarze
Jeżeli entuzjazm miał się przejawiać uporczywym strajkowaniem (np. w piekarniach, przez co ludzie bez chleba musieli żyć) lub produkcją bubli, które psuły się zaraz po próbie uruchomienia to może i lepiej się stało....
baranek...? ty to jesteś panie BARAN nie baranek !!! (systemowy kolaborant)
to w nawiasie to podpis? może gościu po prostu pamięta tamte czasy a nie tylko czyta o nich w propagandawych papierach?