Belgia awansowała do półfinału piłkarskich Mistrzostw Świata odbywających się w Rosji. W piątek w ćwierćfinale Mundialu Belgowie pokonali Brazylijczyków 2:1.
Zaraz po ostatnim gwizdku sędziego Belgowie zaczęli świętować na ulicach. - Jestem szczęśliwy. Pokonaliśmy Brazylię, najlepszą drużynę świata. Niech żyje Belgia! To był piękny mecz. To było wspaniałe - cieszyli się mieszkańcy Brukseli.
"Czerwone Diabły" przełamały klątwę ćwierćfinału. Dwa lata temu Belgia odpadła na Mistrzostwach Europy właśnie w ćwierćfinale. Także w ćwierćfinale zakończyła Mistrzostwa Świata cztery lata temu. Teraz "złote pokolenie" belgijskiej piłki ma szansę na historyczny wyczyn, bo dotychczasowy największy sukces Belgów to czwarte miejsce na Mundialu w 1986 roku.
W półfinale, który zostanie rozegrany 10 lipca, Belgowie zagrają z Francuzami, którzy w piątek pokonali Urugwaj 2:0. Po wygranej selekcjoner "Niebieskich" Didier Deschamps nie krył wzruszenia. Stwierdził, że w meczu z Argentyną, wygranym 4:3, Francja osiągnęła coś wielkiego. Teraz, po zwycięstwie nad Urugwajem, jest zdania, że udało się jeszcze bardziej podnieść poprzeczkę. Jak mówił, mimo iż drużynie brakuje doświadczenia, to zrobiła kolejny krok do przodu. Dodał, że jest niesłychanie dumny ze swoich piłkarzy.
Według komentatorów, w pierwszej połowie mecz miał bardzo wyrównany charakter. Pierwszy kwadrans był pasjonującą wymianą ataków z obydwu stron. Potem piłkarze nieco opadli z sił. Przełomowe dla spotkania były ostatnie minuty pierwszej odsłony. Najpierw główka Varane'a, po której Francja objęła prowadzenie, a potem wprost niewyobrażalna "robinsonada" Llorisa, który zdołał wybić piłkę na aut też po strzale głową. W drugiej połowie "Niebiescy" mieli więcej z gry, dużo było ładnych kombinacji, szybkich podań, a Urugwajczycy nie potrafili sobie z tym poradzić. Wreszcie Griezmann strzelił tak mocno, że piłka jak torpeda przebiła dłonie bramkarza i padł drugi gol.