Przed Parlamentem Europejskim w Brukseli przewoźnicy z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski, organizują protest przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących transportu międzynarodowego.
Zaostrzenie przepisów spowoduje wzrost kosztów i biurokratycznych wymogów i uderzy w nasze firmy przewozowe.
Zgodnie z propozycją transport międzynarodowy ma być objęty rygorystycznymi przepisami o delegowaniu pracowników. Chodzi o ustaloną płacę minimalną plus wszystkie dodatki obowiązujące w kraju, w którym realizowane są przewozy. Nie dotyczyć ma to tylko przewozów dwustronnych.
Jest też propozycja zaostrzenia zasad przeładunku, czasu jazdy i odpoczynku kierowców, oraz kabotażu. Według polskich europosłów, to znacząco podniesie koszty i może doprowadzić do bankructwa wiele firm.
Europoseł Kosma Złotowski z PiS powiedział, że to działanie protekcjonistyczne.
- Chodzi o to, żeby wyeliminować wschodnią europejską konkurencję transportową. Ona urosła, jest spora, dużej jakości i w związku z tym Europa Zachodnia chce ją wyeliminować - dodał Kosma Złotowski.
Europosłanka Danuta Jazłowiecka z PO powiedziała, że te rozwiązania utrudnią prace przewoźnikom i ograniczą możliwości kierowców, bo delegowanie pracowników objęte jest olbrzymią biurokracją i koniecznością znajomości prawa pracy państwa, do której są wysyłani pracownicy, w tym znajomości układów zbiorowych.
- Te układy zbiorowe to czasami 700 stron. To są bardzo szczegółowe zapisy jak ma wyglądać charakter pracy. Przetłumaczyć to, zrozumieć to, poznać prawo pracy danego kraju jest strasznie trudne. Nam zależy na tym, aby transport międzynarodowy, który jest najbardziej dynamiczny i najbardziej mobilny, nie był objęty delegowaniem - tłumaczyła europosłanka.
Do złagodzenia przepisów przekonywał w Parlamencie Europejskim minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Mówił, że jeśli proponowane rozwiązania wejdą w życie, to dziesiątki tysięcy pracowników stracą pracę, a dotyczy to głównie małych firm.
- Może dojść do masowej likwidacji tych firm. Do tego dopuścić nie możemy - dodał minister Adamczyk.
Po czwartkowym głosowaniu na komisji transportu ustalenia trafią na sesję plenarną Parlamentu Europejskiego i wtedy europosłowie przyjmą stanowisko do negocjacji z państwami członkowskimi. Od wyniku tych rokowań będzie zależał ostateczny kształt przepisów dotyczący delegowania pracowników w transporcie międzynarodowym.
Przeciwko planom zaostrzenia przepisów przed Parlamentem Europejskim będą demonstrować przewoźnicy z naszego regionu, w tym Polacy, którzy alarmują, że Zachodnia Europa chce ich wyeliminować z rynku.
"Skoro trudno konkurować z przewoźnikami polskimi, bułgarskimi czy rumuńskimi, trzeba ich wyeliminować za pomocą prawa, które im zaszkodzi, a wzmocni konkurentów z Niemiec czy Francji. Chcecie z nami rywalizować - weźcie się do roboty!” - głosi oświadczenie polskich przewoźników.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Wszyscy pamiętamy, jak europosłowie totalnej opozycji poparli w głosowaniu niekorzystne zmiany, dla Polski, w prawie dotyczącym pracowników delegowanych,a później stwierdzili, że to efekt...pomyłki.
Wszyscy pamietamy jak obecna " dobra zmiana" ustalała i wypłacała sobie wynagrodzenia pod stołem ( bo im sie poprostu to nalezało), pamietamy tez wynagrodzenia "dwórek" prezesa NBP, pamietamy tez o pobieraniu tzw. kilometrówek nie posiadając auta, pamietamy patriotyczne morale prezesa KNF, pamietamy tez o tzw. Komisji Smolenskiej i jej ustaleniach a raczej jej brakach, pamietamy podkulony ogon w sprawie ustawy o IPN, pamietamy zakup smigłowców dla WP, pamietamy....................................................