Strażacy uratowali psa z pożaru. Reanimacja usta-pysk trwała blisko pół godziny.
Kilka dni temu strażacy gasili pożar mieszkania na pierwszym piętrze przy ul. Wolności. Gdy wyprowadzili mieszkańców, okazało się, że w pokoju został piesek - shih tzu Sisi.
Wojciech Jagiełło wrócił do mieszkania. - Nieprzytomny pies leżał pod łóżkiem - relacjonuje strażak. - Natychmiast go chwyciłem i zbiegłem w dół, całe mieszkanie było zadymione. Rozpocząłem reanimację, kolega mi pomagał. Masaż serca i oddechy zastępcze. Nie było czasu na inne działania, a więc metodą usta-usta. Kilkanaście minut trwało, zanim pies zaczął oddychać. Podaliśmy mu tlen, przyjechał lekarz weterynarii i podał mu odpowiednie leki.
Strażak ma pieska tej samej rasy. - Jest satysfakcja z uratowanego istnienia. Dla nas każde stworzenie jest tak samo ważne. Czy to jest człowiek czy pies - dodaje Jagiełło.
Sisi dochodzi do siebie. Szczęśliwa rodzina odwiedziła we wtorek dzielnego strażaka i podziękowała za uratowanie psa.
Wojciech Jagiełło wrócił do mieszkania. - Nieprzytomny pies leżał pod łóżkiem - relacjonuje strażak. - Natychmiast go chwyciłem i zbiegłem w dół, całe mieszkanie było zadymione. Rozpocząłem reanimację, kolega mi pomagał. Masaż serca i oddechy zastępcze. Nie było czasu na inne działania, a więc metodą usta-usta. Kilkanaście minut trwało, zanim pies zaczął oddychać. Podaliśmy mu tlen, przyjechał lekarz weterynarii i podał mu odpowiednie leki.
Strażak ma pieska tej samej rasy. - Jest satysfakcja z uratowanego istnienia. Dla nas każde stworzenie jest tak samo ważne. Czy to jest człowiek czy pies - dodaje Jagiełło.
Sisi dochodzi do siebie. Szczęśliwa rodzina odwiedziła we wtorek dzielnego strażaka i podziękowała za uratowanie psa.