Porozumienie w sprawie rozejmu na Ukrainie jest krokiem do przodu, który nie kończy jednak konfliktu - mówią szczecińscy politolodzy.
Z miejsca konfliktu zostanie wycofana artyleria, obie strony zwolnią jeńców wojennych.
Kolejne zapisy porozumienia mówią o reformie konstytucyjnej Ukrainy, która miałaby doprowadzić do federalizacji państwa - na to nie ma jednak zgody ze strony Kijowa.
- Podpisanie tego rozejmu stwarza szanse na zaprzestanie walk na wschodzie Ukrainy. Zabijanie nie jest metodą rozwiązywania konfliktów - mówi profesor Andrzej Furier, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Dla Ukrainy jest to sprawa życia i śmierci, ale również dla Rosji jest to istotna sprawa, bo co byśmy nie mówili o ograniczoności sankcji Zachodu, skutek dla gospodarki rosyjskiej jest bardzo duży. Putin również może potrzebować czasu na uspokojenie sytuacji, żeby rubel przestał spadać na łeb i szyję.
- Ten rozejm nie jest ostateczną formą uregulowania konfliktu na Ukrainie - mówi dr Krzysztof Kowalczyk, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Porozumienie w Mińsku nie jest przełomem. Pozostaje otwartym czy będzie ono realizowane. Celem Rosji jest destabilizacja sytuacji na Ukrainie, a nie jej stabilizacja.
W konflikcie na Ukrainie, który trwa już blisko rok, zginęło ponad pięć tysięcy osób.