Nie będzie dodatkowej kontroli w Uniwersytecie Szczecińskim po aferze ze stypendiami socjalnymi. Również resort nauki i szkolnictwa wyższego zastanawia się czy ma podstawy, by wziąć pod lupę uczelnię.
Uniwersytet zapewnia, że idzie żakom na rękę. - Uczelnia proponuje spłatę od października w maksymalnie 24 ratach - tłumaczy prorektor do spraw studenckich prof. Jacek Buko i dodaje, że studenci w skrajnie złej sytuacji materialnej będą mieli taryfę ulgową - nie tłumaczy jednak, co to oznacza.
- Mówię o sytuacji skrajnej, w której ewentualnie zwrot tego stypendium wiązałby się z brakiem środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych. W takiej sytuacji będziemy rozważali jakieś umorzenie - tłumaczy.
Na stwierdzenie naszej reporterki, że chyba wszyscy są w takiej sytuacji, bo sprawa dotyczy stypendiów socjalnych, prof. Buko zaproponował, żeby "nie generalizować w tym zakresie".
- Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zastanawia się czy ma podstawy, by wszcząć kontrolę w szczecińskiej uczelni - mówi Arkadiusz Łukaszewicz z biura prasowego resortu. - To nie znaczy, że będzie lub nie będzie. Musimy ocenić podstawy prawne do wszczęcia takiej kontroli.
Jak wynika z obliczeń władz uczelni, studenci muszą zwrócić łącznie przeszło 80 tysięcy złotych.
Prawie 70 osób przez ponad pół roku dostawało zawyżone lub zaniżone stypendia. Błąd wyszedł na jaw po rutynowej kontroli. Jak tłumaczy uczelnia, "z powodu braku należytej staranności pracownika, Wydziałowa Komisja do spraw Pomocy Materialnej niewłaściwie naliczyła stypendia socjalne."
Uczelnia każe studentom teraz zwrócić nadpłacone stypendia. Część z nich się odwołała.